nam coraz płomienniejsze chwile, gdy właśnie wtedy nawiedziło mnie wielkie nieszczęście. Pewnego wieczora, gdy D. R. oddalił się po kolacji, F. bez względu na moją obecność powiedział swej żonie, że zamierza ją odwiedzić, tylko napisze dwa listy. Zaledwie wyszedł, rzucamy się sobie w objęcia, czując rozkosz takiej chwili. Lecz zaraz moja piękna odtrąca mnie i pada na fotel z twarzą zakrytą rękami, nie dając mi czasu przyjść do siebie i nasycić się czarem mego najpiękniejszego zwycięstwa. Zmieszany, staram się odgadnąć przyczynę tego zachowania się. — Drogi mój, uczyniliśmy się nieszczęśliwymi — mówi ona wznosząc ku mnie oczy. — Jakto? nieszczęśliwymi! Okrutna! zabijasz mnie! Wybiegam jak oszalały. Pędzę przed siebie na poły nieprzytomny, chłodząc rozpaloną głowę powiewem wieczornym. Wtem słyszę, że mnie ktoś woła. To Melulla piękna Melulla, u której stopek leży całe Korfu. Zbliżam się odruchowo do jej domu, wchodzę na schody. Melulla otwiera mi drzwi, prowadzi do rozkosznej komnatki. Nie widziałem nigdy pięknej zalotnicy, patrzę więc, robiąc w duszy uwagę, że daleko jej do czaru mojej wybranej. Melulla, poczyna mnie łajać, że nie odwiedziłem jej dotychczas, łasi się i przymila. Pozwalam robić ze sobą co jej się podoba. Staję się najpodlejszym człowiekiem i to nie z pożądania, nie z kaprysu nawet. Winę poniosło to moje rozdrażnienie, rodzaj oburzenia na istotę, którą ubóstwiałem, której uniesienie powinno było zwiększyć jeszcze moją miłość, gdybym był godnym takiej kochanki. Toteż powziąłem wstręt do samego siebie, ochłonąwszy. Pożerany wyrzutami sumienia powróciłem do domu i nie zmrużyłem tej nocy oka. Blady od niewyspania, przygnębiony poczuciem mej winy podążyłem do pani F. Zastałem ją przy gotowalni uśmiechniętą, pogodną. Istny obraz szczęścia. Lecz gdy jej piękne oczy spotkały się z mojemi twarz jej zamgliła się smutkiem. A kiedy pokojówka się oddaliła poczęła mówić z największą troskliwością: — Mój przyjacielu, wczoraj wieczorem, kiedy opuściłeś mnie tak nagle, poczęłam rozmyślać nad tem, że moje zachowanie się może mieć złe następstwa. I przygniótł mnie smutek. Myślałam, że przechadzką chciałeś ukoić twe wzburzenie, aby się o tem przekonać, podeszłam do okna i stałam tam całą godzinę i nie widziałam światła w twoim pokoju. Rozżalona, nie spałam wcale tej nocy. Podoficer, powiedział mi, że bardzo późno wróciłeś. Nie jestem zazdrosna, lecz lękam się nieszczęścia. Dzisiaj, kiedy wszedłeś do mego pokoju, uderzyło mi serce radośnie,
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/64
Ta strona została przepisana.