Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/70

Ta strona została przepisana.

może to się stać dopiero pojutrze. Porozumiał się jednak z kasjerem, który przyrzekł dwa razy większą sumę, aniżeli myślałem. — Księże proboszczu — powiedziałem mu na to. — Miałbym wielką prośbę do pana, a mianowicie, abyś był łaskaw załatwić sam tę sprawę. Zapłacę chętnie powóz z Pr. i z powrotem. — Przyrzekam to panu — rzekł ten najmilszy proboszcz. Spodziewałem się, że przyjedzie ze siostrzenicą. A potem snując dalsze plany dorzuciłem: — Księże proboszczu, radzę panu przywieźć znowu pannę Krystynę do Wenecji. — Zrobię to bardzo chętnie, jeżeli pan będzie tak łaskaw wyszukać jakiś uczciwy dom, gdzieby mogła mieszkać. Spojrzałem z pod oka na Krysię. Twarzyczka jej promieniała radością. — Droga Krystyno — rzekłem — za tydzień wszystko będzie załatwione. Tymczasem napiszę do ciebie, a ty mi odpowiesz? — Mój wuj mnie wyręczy. Ja nie umiem pisać. — i chcesz pójść za mąż za Wenecjanina, moje dziecko! — Czy żona musi umieć pisać? — Nie musi, ale przecież dziwię się, że nie nauczyłaś się pisać. — A cóż w tem dziwnego? Nieprawdaż wuju? — Hm, jeżeli chcesz zaślubić Wenecjanina, to trzeba się uczyć pisać. — Przecież za tydzień się nie nauczę. — Jeżeli będziesz bardzo pilna moja siostrzenico, podejmuję się nauczyć cię pisać za dni osiem. Po obiedzie powiedziałem proboszczowi, że lepiej byłoby zanocować w Treviso i wyjechać z brzaskiem dnia wypoczętym. Proboszcz dał się przekonać, Krysia bowiem wieczorem była bardzo śpiąca. Zawołałem więc gospodynię i kazałem jej rozpalić ogień w przyległym pokoju i przygotować mi tam łóżko. — A to poco? — zdziwił się proboszcz. — W tym pokoju są przecież dwa duże łóżka. Jedno będzie dla pana, drugie dla mnie i dla Krystyny. Nie będziemy się rozbierali, bo musimy wstać do dnia. — O ja muszę się rozebrać — rzekła Krystyna — bobym nie zasnęła. Ale nie bój się mój wuju, nie będziesz na mnie czekał. Za kwadrans jestem gotowa z ubraniem. Ci ludzie byli tak niewinni, tak czyści, że nawet nie przyszło im do głowy, aby, ktoś mógł się w tem dopatrzyć czegoś niestosownego. Obiad mieliśmy postny, co nie bardzo podobało się memu podniebieniu. Idę do kuchni i każę sobie przynieść najlepszego wina. Wychodzę znowu na górę, zastaję proboszcza śmiejącego się serdecznie. — Czy pan wie o co mnie prosi moja siostrzenica? Abym ją tu z panem zostawił. Powiedziała, że przez tę godzinę, jak byliście tu sami, to się pan zachowywał jak brat względem siostry. Bardzo wierzę. Lecz czy Krystyna nie naprzykrzy się panu?