Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/72

Ta strona została przepisana.

— Wcale nie, ona jest bardzo miła. I może pan mieć do mnie zupełne zaufanie. — Nie wątpię, że pan zasługuje na nie. Zostawiam więc panu moją siostrzenicę do mego powrotu. Przybędę wcześnie pojutrze, aby załatwić pański interes. Krew uderzyła mi do głowy z nagłego wzruszenia z tak niespodziewanego obrotu rzeczy. Poczęła mi krew iść z nosa, trwało to przeszło kwadrans. Poczciwy proboszcz przeraził się niezmiernie. Gdy zostaliśmy sami, podziękowałem Krystynie za zaufanie do mnie. — Ależ zapewniam pana, że ja bardzo pragnę, aby mnie pan dobrze poznał. Zobaczy pan, że ja nie mam takich wad, jak te panny z Wenecji i obiecuję, że się prędko nauczę pisać. — Jesteś uwielbienia godna. Ale w Pr. nie można nikomu mówić o naszych umówionych listach. — Nie, nawet matce nic nie powiem, jeżeli pan nie pozwala. Upłynął dzień. Nie dozwoliłem sobie najmniejszej poufałości względem tej zachwycającej dziewczyny, w której kochałem się coraz bardziej. Opowiadałem jej miłosne i swawolne powiastki, w ten sposób jednak, aby jej nie zraziły. Zauważyłem, że często nie rozumiała o co chodzi, ale udawała, iż rozumie, aby się nie wydać ze swoją nieświadomością. Ody wuj powrócił, podano wieczerzę bardzo wykwintną. Uczyłem Krysię jak się je ostrygi i trufle, których nie znała. Piliśmy wino Gata, które rozwesela, ale nie upija. Około północy położyliśmy się spać i dopiero rano się obudziłem. Proboszcz oddalił się cichutko, nawet nie wiedziałem kiedy. Obracam się na łóżku i widzę na drugiem tylko Krystynę. Mówię jej dzień dobry. Budzi się, otwiera oczy, opiera się łokciem na poduszkach i uśmiecha się. — Wuj pojechał, nie słyszałam nawet, tak dobrze spałam. — Droga Krystyno! śliczna jesteś jak aniołek. Umieram z pragnienia, aby cię ucałować. — Jeżeli pragniesz, to przyjdź i pocałuj mnie. Wyskakuję z łóżka i bięgnę wziąć ją w ramiona. Oddaliśmy się sobie, nim o tem pomyśleliśmy. Po godzinie słodkiego zapomnienia patrzymy na siebie tkliwie w milczeniu, przerywa je pierwsza Krystyna. — Cóżeśmy zrobili? — Zaślubiliśmy się. — Co powie wuj? Dowie się o tem po ślubie w kościele. — A kiedy będzie ślub? — Jak się poczynią wszystkie przygotowania potrzebne do zawarcia małżeństwa. — Ile na to potrzeba czasu? — Miesiąc. — Nie zwodzisz mnie? — Nie, bo cię ubóstwiam. — Więc znasz mnie już dobrze? — Tak, znam cię i wiem, że mnie uszczęśliwisz. — Wstańmy 1 chodźmy do kościoła na mszę. Ktoby to powiedział, że aby znaleźć męża, trzeba mi było z Wenecji wyjechać. Wstaliśmy i poszli-