piłem chciwie z kielicha rozkoszy, aż brzask poranny zwiastował nam, iż wkrótce rozłączyć się musimy. Napiliśmy się kawy, poczem odprowadziłem ją do gondoli, przyrzekając odwiedzić za dwa dni. Podczas tych odwiedzin dowiedziałem się, że jej kochanek musi wyjechać na jakiś czas do Padwy. Będziemy się więc widywali w jej pałacyku, w Murano. Przeżyliśmy tam cztery roskoszne schadzki, które oddały mnie w niewolę pięknej M. M. Miłość mą wzmagało niebezpieczeństwo drżałem wciąż, by nas nie odkryto. Na Boże Narodzenie powrócił kochanek M. M. Dostałem od niej list, w którym mi mówi, iż jej przyjaciel chce mnie koniecznie poznać, gdyż M. M. zwierzyła mu się ze wszystkiem. Za sześć dni miałem ją zobaczyć znowu. W oznaczonej porze przybyłem do pałacu mej ubóstwianej. Ubrana była z wyszukaną strojnością, zauważyłem także po raz pierwszy na jej twarzyczce szminkę, nałożoną niedbale, jak to czynią damy z Versailles. Kochanek jej miał widzieć mnie z ukrycia. Zjedliśmy wieczerzę, rozmawialiśmy z werwą a potem, oddaliśmy się uniesieniu miłości. — Nie jest możliwe, aby którakolwiek kobieta kochała cię więcej odemnie — powiedziała mi, M. M. przy rozstaniu. W dniu Trzech Króli spotkaliśmy się znowu. Byliśmy na operze potem w sali gry. Graliśmy bardzo szczęśliwie, przypadło mi z podziału tysiąc cekinów.
Pewnego dnia zawiadomiła mnie Laura, że w klasztorze odbędzie się bal w wielkiej rozmównicy. Postanowiłem tam pójść przebrany, tak, żeby mnie ani C. C. ani M. M. nie poznały. Wybrałem strój Pierota. Byłem pewny, że obie będą u kraty. W Wenecji podczas karnawału, pozwalają na tę niewinną rozrywkę zakonnicom, aby przypatrywały się z poza kraty tańczącym parom. Tego samego wieczora miałem się zejść z M. M. w Murano. Strój Pierota, ukrywa postać najlepiej, biała gaza zaś nie dozwala poznać twarzy, ubranie to jest tylko trochę za lekkie na zimny sezon, lecz na to nie zważałem. Wsiadam do gondoli, płynę do Murano. Wchodzę do rozmównicy klasztoru, wplatam się w koło tańczących, zbliżam się do kraty i spostrzegam M. M. i C. C. w gronie pensjonarek i zakonnic, obie moje ukochane przypatrują się bardzo uważnie. Poczynam ścigać zgrabniutką Kolombinę i poczynam z nią tańczyć menueta w stylu odpowiednim naszemu przebraniu. Uczestnicy balu śmieją się, ja zaś poczynam tańczyć jedną „Forlanę“ po drugiej, aż do utraty tchu. Wtem napada mnie jakiś głupi Arlekin i poczyna bić swą laską, ja zaś wyrywam mu laskę a porywam
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/94
Ta strona została przepisana.