Ach! to jest jedna, jedyna kobieta, która zasługuje na twą tkliwość i z którą mogę dzielić się twem uczuciem. — Tak jest — rzekłem ze szczerością — kocham ją nad wyraz. Lecz wątpię w jej miłość, skoro mogła cię przysłać zamiast siebie. — Bo rywalką jej jest jej najlepsza przyjaciółka. A zresztą M. M. chciała cię przekonać, że nie jest samolubną. — Ja zaś przychodzę do przekonania, że M. M. bawiła się mną tylko, że poddała się rodzajowi kaprysu i to mnie napawa goryczą. C. C. poczęła znowu ujmować się za swą przyjaciółką. Tymczasem wniesiono kolację, której nie tknąłem, moja żoneczka zaś zajadała z apetytem. Zauważyłem, że jeszcze wypiękniała, lecz pozostałem zimny, chociaż czytałem w jej pięknych oczach smutek. Gdyśmy się mieli rozstać pytała C. C. co ma powiedzieć swej przyjaciółce. — Prawdę. — Lecz czy uwierzy, że zachowałeś się jak mój braciszek? — To powiedz, że było przeciwnie. — Nie lubię kłamać i nie zrobię tego i teraz. Kocham cię niemniej, chociaż tej nocy nie ośmieliłeś się złożyć mi dowodu miłości. Płaczesz, mój przyjacielu? O! proszę cię, nie zasmucaj mi serca. Myślę, że za kwadrans, M. M. także zapłacze. Uściskałem C. C. oddałem jej klucz od pałacu, aby go zwróciła M. M. zasłoniłem twarz i oddaliłem się. Powietrze było straszne. Wiatr dął przenikliwy, było bardzo zimno. Dochodzę na wybrzeże, żadnej gondoli. Co robić? Nie mogłem przecież przechadzać się w tem zimnie w płóciennem ubraniu, czekając pojawienia się jakiej gondoli. Na domiar złego, kieszenie miałem pełne złota, łatwo więc mogła mnie spotkać fatalna przygoda. Pukam wreszcie do drzwi jakiegoś domu, gdzie zobaczyłem światło. Otwiera mi dosyć pokaźny drab. Każę mu się wieźć do Wenecji i jako żywo, mimo burzę, udało nam się szczęśliwe tam dostać. Ledwie znalazłem sę w domu i w mojem łóżku, pochwyciła mnie gorączka, która się wzmagała przez parę dni.
Pewnego ranka przyniosła mi Laura list od C. C. Otworzyłem go i znalazłem klucz zwrócony M. M. Podziałało to jak balsam, niemniej jak i te słowa, pisane ręką mej ukochanej: „Szczegóły, które znajdziesz w liście C. C. każą ci zapomnieć o moim błędzie popełnionym w dobrej wierze, aby ci sprawić przyjemność. Widziałam i słyszałam wszystko. Weź klucz i przybądź jutro“. Przeczytałem potem list mojej wiernej C. C., która mi doniosła, że M. M. była ukryta w przyległym pokoju, cała rzecz byłaby się inaczej skończyła, gdyby M. M. nie zasnęła przed mojem odejściem.
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/96
Ta strona została przepisana.