w starożytnym, kościele Santa Maria Novella siedem młodych kobiet się zeszło. Krom nich nikogo w kościele nie było. Damy te więzami pokrewieństwa przyjaźni i sąsiedztwa zbliżone do siebie były. Żadna z nich jeszcze dwudziestego ósmego roku życia nie ukończyła, najmłodsza zaś ledwie osiemnaście lat liczyła. Były to białogłowy szlachetnej krwi, dobrych obyczajów, skromne, wdzięczne i obyczajnie ubrane. Nazwisk ich tutaj nie wymienię, nie chcę bowiem, aby się w przyszłości wstydzić miały za rzeczy, które opowiadały, czy też słuchały ich. Obyczaje teraz sroższe nastały i nielza już zażywać uciech i rozrywek, które podówczas dozwolone były nie tylko ludziom w ich wieku, ale i starszym jeszcze. Nie chciałbym także dać sposobności ludziom zawistnym (gotowym do oczernienia najniewinniejszego!), aby swemi niesprawiedliwemi posądzeniami mogli dobrą sławę tych białogłów splamić. Aby jednak omyłek uniknąć, pragnę nazwać je imionami, stosownemi do ich natur. Pierwszą, latami starszą, przezwiemy Pampineą, drugą — Fiammettą, trzecią — Filomeną, czwartą — Emilją, piąta niechaj się zwie Laurettą, szósta Neinfile[1], siódmą zasię, nie bez przyczyny, Elizą zwać będziemy. Tych siedem niewiast, bez żadnego poprzedniego ułożenia, zeszło się raz trafunkiem w kościele. Usiadły wkoło, wzdychały długo, a później skończywszy modlitwy, jęły mówić o sprawach potocznych. Po niejakim czasie, gdy wszystkie umilkły, Pampinea z takiemi słowy do nich się obróciła:
— Drogie przyjaciółki! Wiecie równie dobrze, jak ja, że nikomu tego naganiać nie można, iż uczciwie praw swoich używa. Każdy, co na świat przyszedł, ma naturalne prawo podtrzymywać i ochraniać życie swoje. Uznają to wszyscy tak dobrze, że jeszcze nikomu, jeżeli w obronie własnej drugiego zabił, za występek tego nie poczytano. Jeżeli zaś prawa, dla dobra ludzi ustanowione, takie rzeczy czynić dozwalają, o ileż więcej wolno nam być winno użyć wszelkich środków dla ochrony życia naszego? Gdy pomyślę o tem, cośmy robiły dzisiaj i w dni poprzednie, gdy wspomnę nasze rozmyślania i rozmowy, widzę jawnie, że każda z nas drży o życie swoje. Niema w tem, wierę, nic dziwnego! Dziwuję się jeno, że my, białogłowy nie przyjęłyśmy dotychczas stosownych miar w stosunku do rzeczy, co naszą trwogę tak powodują. Zdaje mi się, iż powstajemy tu tylko dlatego, aby liczyć ilu umarłych na cmentarz niosą i patrzyć, czy księża, których niewielu w mieście pozostało, dobrze służbę bożą, w właściwym czasie pełnią, albo też poto, by żałobą naszych szat wszystkim ukazywać, w jak nędznym znajdujemy się stanie. Gdy stąd wyjdziemy, znowu obaczymy chorych i umarłych, co ich ze wszystkich stron niosą, ujrzymy takoż różnych łotrzyków,
- ↑ Tu i w ok. trzydziestu dalszych wystąpieniach najprawdopodobniej błąd wydania: w oryginale, w tłumaczeniach na inne języki oraz w innych wydaniach polskich jest Neifile (Neìfile).