Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/053

Ta strona została skorygowana.
OPOWIEŚĆ V
Kurczęta
Markiza z Monferratu nagania króla francuskiego za jego bezrozumną miłość, częstując go samemi kurczętami i obracając się do niego ze stosownemi słowami.

Opowieść Dionea zawstydziła nieco białogłowy, czego dowodem były rumieńce na ich obliczach; później ledwie się od śmiechu wstrzymać mogły. Jedna na drugą poglądając, słuchały noweli, z uśmiechem na ustach. Gdy Dioneo dobiegł do końca, łagodnemi słowy zwróciły mu uwagę, że podobnych rzeczy przy białychgłowach opowiadać się nie godzi. Królowa, obróciwszy się do Fiammetty, siedzącej obok niej na murawie, rzekła, że teraz na nią kolej przychodzi. Fiammetta, wdzięcznie się uśmiechając, w te słowa zaczęła:
— W poprzednich opowieściach okazane zostało na przykładach, jakie znaczenie mieć może szybka i bystra odpowiedź. Pomyślałam sobie, że jeśli mężczyzna rozumnie czyni, szukając miłości tej kobiety, której ród jest znaczniejszy od niego, to natomiast białogłowa winna strzec się miłości do tego męża, co stanem swym nad nią góruje; dlatego też postanowiłam w tej noweli, którą teraz mam opowiedzieć, pokazać wam, miłe towarzyszki, jak to pewnej znacznej damie udało się słowem i uczynkiem od takiego afektu uchronić i drugiego od miłości odwieść.
Markiz di Monferrato, człek wielkiej dzielności i chorąży kościoła, miał wziąć udział w wyprawie krzyżowej. Na dworze króla francuskiego Filipa,