Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/071

Ta strona została skorygowana.
OPOWIEŚĆ X
Zakochany starzec
Mistrz Albert z Bolonji zawstydza białogłowę, która chciała sobie zeń zadrwić dlatego, że ją miłował

Po Emilji miała głos zabrać jeszcze królowa, która z wielkiem wdziękiem jęła mówić w te słowa: — Miłe białogłowy, podobnie jak gwiazdy w świetliste noce upiększają niebo, a kwiaty wiosną ziemię, tak wdzięczne słowa kraszą wesołą gawędę i dobre obyczaje. Krótkie słowa przystoją bardziej białogłowom, niż mężom, którzy mają w obyczaju wiele bez potrzeby i długo mówić. Prawda, że teraz, ku wielkiemu sromowi wszystkich, nie wiele ostało takich białogłów, co dowcipne słowo rozumiejąc, odpowiedzieć na nie są w stanie. Co u dawnych niewiast ozdobą umysłu było, to dzisiejsze białogłowy tracą na ukradzenie ciała swego; ta, która się w najbardziej pstre suknie, lamówką obramione, przystroi, już się sobie wielkiej czci godną wydaje, a i nie pomyśli o tem, że na lubego osła możnaby władować jeszcze więcej sukien, niż na nią; osiołby je nosił, nie przestając być jednakowoż osłem. Wstyd mi to mówić, bowiem nie mogę prawić przeciwko innym tak, abym sama siebie oszczędzić mogła. Owe białogłowy tak upstrzone, umalowane i przystrojone, stoją niby nieme i nieruchawe posągi; jeśli się je o co zapytać, odpowiadają tak, że lepiejby było, gdyby zmilczały. Starają się przytem wmówić w nas, że ich niezdarność i nieumiejętność rozmawiania z mężczyznami płynie tylko z niewinności i prostoty duszy; głupotę swoją cnotliwością zowią, tak jakby tylko ta białogłowa cnotliwą była, co umie