przestrzegała, wszystkie jej rozrządzenia potwierdziła, a potem i ułożyła, co na jutrzejszy dzień i wieczerzę uczynić należy.
— Miłe towarzyszki — rzecze — aczkolwiek Pampinea bardziej przyrodzoną sobie uprzejmością, niż względem na moje przymioty powodowana, uczyniła mnie waszą królową, to w wyborze naszych rozrywek chcę iść nie tylko za mojem mniemaniem, ale i z waszemi życzeniami się liczyć. Opowiem wam pokrótce, co według mnie przedsięwziąćby należało, abyście wszyscy mogli to i owo poprawić, zgodnie ze swym gustem, a życzeniem. Dobrze zważyłam na rozrządzenia Pampinei; znalazłam je chwalebnemi i dobrze ku powszechnemu ukontentowaniu zmierzającemi, dlatego też zdawa mi się, że nic w nich zmieniać nie należy, dopóki niedostatków w nich się nie odkryje lub dopóki nudnemi nam się nie staną. Teraz zasię, gdyśmy już wszystko ustanowiły, zażyjmy przechadzki; po zachodzie słońca, ciesząc się chłodem, wieczerzę spożyjemy, a potem kancony odśpiewawszy, udamy się na spoczynek. Wstaniemy rankiem przed jutrznią, każdy będzie czynił, co zechce, później w oznaczonej porze, jako i dzisiaj, obiad zjemy, potańczymy, zażyjemy wczasu i znów przystąpimy do opowiadań, które, według mego zdania, wiele pożytku i uciechy nam sprawiają. Chciałabym tylko pewien porządek do tych opowiadań wprowadzić, czego Pampinea uczynić nie zdołała, będąc późno królową obwołana. Mniemam, że dobrzeby było, gdyby każda grupa opowieści jakimś wspólnym rodzajem objęta została tak, aby każdy miał czas przygotować opowieść i obmyślić ją zgodnie z materją wprzód wybraną. Na początek tedy taki grunt rzeczy podawam: Jak wszystkim wiadome jest, od stworzenia świata ludzie wiecznemu niestatkowi fortuny podlegają, niechajże zatem każdy przygotuje opowieść o tych, co wbrew nadziei, z przeciwnemi losami walcząc, szczęśliwy cel osiągnęli. Damy i młodzieńcy przyklasnęli temu ułożeniu.
Gdy wszyscy umilkli, rzekł Dioneo:
— Zgadzam się, królowo ze wszystkimi, że wasze ułożenie na pochwałę zasługuje, ale jako o łaskę osobną was proszę, abyście mi pozwolili, dopóki tu w kompanji jesteśmy, nie podlegać temu ogólnemu prawidłu i opowiadać to, co mi na myśl przyjdzie. Aby zasię nikt nie pomyślał, że o łaskę tę proszę, jako człek, któremu materji do nowel braknie, zgadzam się zawsze na końcu głos zabierać.
Królowa wiedząc, że Dioneo jest zawołanym żartownisiem, umyśliła,
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/074
Ta strona została skorygowana.