zważał. Łódź, nie mogąc wytrzymać ciężaru tylu ludzi, poszła z wszystkimi na dno. Tymczasem okrętem dalej wichry miotały, choć był on ze wszech stron dziurawy i wody pełen. Na pokładzie znajdowała się tylko Alatiel z sługami swemi. Leżały one jak martwe, przejęte trwogą i od zmysłów odchodzące. Okręt rzucony został wreszcie przez bałwany na mieliznę, przy brzegach Majorki. Zarył się w piasek z wściekłą siłą, na rzut kamieniem od brzegu.
Bałwany biły oń przez noc całą, jednakoż z miejsca go już ruszyć nie mogły.
Gdy dzień jasny nastał i burza ucichła, ledwie żywa Alatiel podniosła głowę i jęła słabym głosem sługi swoje przyzywać. Napróżno jednak wołała, bowiem zbyt daleko były. Nie otrzymując żadnego responsu i nikogo nie widząc, z początku zadziwiła się, a potem okrutnie zestrachała. Dźwignęła się ostatkiem sił i ujrzała, że wszystkie jej towarzyszki nieruchomie na pokładzie leżą. To jedną to drugą wstrząsała, aliści niewiele z nich się ocknęło; pozostałe umarły ze strachu lub też z okrutnych bólów żołądka. To jeszcze bardziej Alatiel zatrwożyło. Czując potrzebę rady, bowiem nie wiedziała całkiem gdzie się znajduje, jęła tak szarpać i wstrząsać pozostałe przy życiu służki swoje, że te wreszcie podniosły się na nogi. Alatiel usłyszała, że i one nie wiedzą, co się z mężczyznami stało i ujrzawszy, że okręt, pełen wody, wrył się w ławicę piasku, gorzko płakać jęła. Była już dziewiąta godzina rano, jednakoż na brzegu nie pokazywał się nikt, w kim litość wzbudzićby mogły.
Około godziny dziesiątej przejeżdżał tamtędy trafunkiem, wracając z swojej majętności, pewien młody szlachcic, Pericon da Visalgo, w otoczeniu konnych sług swoich. Ów, ujrzawszy okręt, zaraz domyślił się, w czem rzecz i kazał jednemu ze sług dostać się nań, a potem donieść, co się tam dzieje. Sługa z trudem przebrał się na okręt i znalazł na niem urodziwą dzieweczkę, stojącą bojaźliwie wraz z towarzyszkami u dzioba statku. Zaledwie wszedł na pokład, zaczęły go ze łzami o litość błagać, postrzegłszy jednak, że mowy ich nie pojmuje, starały się znakami wytłumaczyć mu nieszczęsne położenie swoje. Sługa, rozejrzawszy się dobrze we wszystkiem, wrócił do Pericona z doniesieniem, co widział. Pericon rozkazał natychmiast sprowadzić na ląd niewiasty, wraz ze wszystkiem, co im jeszcze z drogocenniejszych rzeczy pozostało, i zabrał je z sobą do zamku. Tutaj białogłowy skrzepiły nieco swoje siły wczasem i jadłem. Pericone poznał z wspaniałych szat Alatiel i z objawów czci, z jaką się inne do niej zwracały, że musi to być dzieweczka znacznego rodu. Chocia Alatiel była blada i wynędzniała, przecie rysy jej oblicza nawszem piękne mu się wydały. Postanowił tedy, że ją w stadło pojmie, jeżeli jeszcze męża niema,
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/129
Ta strona została przepisana.