Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/206

Ta strona została przepisana.

brat Puccio — i myślę, że im łatwo sprostam; z pomocą Boską zacznę pokutę jeszcze w tę niedzielę.
Przyszedłszy do domu, opowiedział o wszystkiem, za zezwoleniem mnicha, swojej żonie. Ta dorozumiała się zaraz, w jakim celu mnich rozkazał mu, nie drgnąwszy, przez całą noc pokutować. Znalazłszy ten fortel wcale udatnym, rzekła, że wielce rada będzie zawsze z wszystkiego, co on za użyteczne dla zbawienia duszy swojej uzna. Żeby zaś Bóg łaskawie tę jego pokutę przyjął, gotowa jest z mężem post podzielić, innych prywacyj na się nie biorąc.
Gdy nadeszła niedziela, brat Puccio pokutę swoją rozpoczął, mnich zasię, ułożywszy się z Isabettą, prawie każdego wieczora do niej się zakradał, nie będąc przez nikogo widziany. Przynosił z sobą przednie potrawy i wina; po spożyciu wieczerzy, kładli się do łoża i figlowali aż do jutrzni; o tej godzinie mnich odchodził, a brat Puccio do łoża powracał. Ponieważ jednak miejsce pokuty brata Puccia oddzielone było tylko cienkiem przepierzeniem od komnaty jego małżonki, zdarzyło się tedy, że gdy mnich zbyt tęgo panią Isabettę tarmosił, zdało się pokutnikowi, że trzeszczą wszystkie krokwie w komnacie. Odmówił już był sto Ojcze Naszów, a gdy do sto pierwszego miał się zabierać, zapytał: —
— Na miłość Boską, moja żono, co tobą tak rzuca?
Wielce żartobliwa białogłowa, która zapewne dosiadała właśnie rumaka świętego Benedykta, czy świętego Jana Gwalberta, odparła:
— Na mą duszę, mężu drogi, przewracam się, jak tylko mogę!
— Jakto przewracasz się? Co chcesz powiedzieć przez to?
— Jakże się możesz jeszcze pytać o to? — odrzekła Isabetta, ledwo hamując się od śmiechu (a było, wierę, śmiać się z czego). Zaliżem cię nie słyszała, mówiącego tysiąc razy: „Kto się cały dzień przepości, nie ma w nocy spokojności“.
Brat Puccio, uwierzywszy, że żona, wskutek długiego postu, zasnąć nie może i dlatego tak na łożu się przewraca, rzekł do niej dobrodusznie:
— Prosiłem cię nieraz, żono, abyś postów zaniechała, aleś mnie się posłuchać nie chciała. Proszę cię, staraj się teraz zasnąć, bowiem tak się na łożu rzucasz, że je całe na drzazgi porozbijasz.
— Nie troskaj się o to, miły mężu — odparła białogłowa — wiem, co czynię. Bacz na siebie, abyś dobrze czynił, ja zaś w miarę sił moich będę się starała, aby jeszcze lepiej czynić.
Puccio zamilkł i znowu do modlitw swoich przystąpił. Isabetta i mnich