w szerokie, lśniące habity z naprzedniejszego sukna uszyte i nadają im krój wytworny, jak na arcybiskupów przystało. Później zasię pysznią się i dmą w nich na placach i w kościołach, niby ludzie świeccy, z swoich strojów dumni. Jak rybak, który od jednego zamachu siecią swoją mnóstwo ryb w rzece zagarnia, tak też i oni rozwarłszy obszerne poły swych habitów, chcą w nie owinąć wiele dewotek, wdów, głupich kobiet i mężczyzn. Tylko o to się ciągle troskają, innych obowiązków nie znając, dlatego też, mówiąc poprawdzie, jeno nazwa pozostała im z habitu. Podczas gdy dawniejsi mnisi starali się dusze ludzkie dla Boga pozyskać, to dzisiejsi jedynie bogactw i kobiet pożądają i całą umiejętność swoją tylko na to wysilają, aby gniewnemi słowy i strasznemi obrazami głupców zatrwożyć i wmówić w nich, że grzechy oczyścić można mszą lub jałmużną. Wszystko to czynią w tym celu, aby im (którzy na się habity wdzieli, nie dla powołania i cnoty, jeno dla odrazy do pracy) ludzie dostarczali chleba, posyłali im wino i dawali datki na intencję zbawienia dusz ich przodków.
Prawda, że jałmużna i modlitwy grzechy oczyszczają, aliści, gdyby ludzie pobożni wiedzieli, na jaki cel ich dary się obracają, napewnoby je przy sobie zatrzymali albo też radniej świniom rzucili. Ponieważ zaś ci filuci wybornie wiedzą, że im mniej ludzi jednym skarbem się dzieli, tem więcej na każdego przypada, więc też nie szczędzą trudu i krzyku, aby innych od tego odpędzić, co sami w całości posiadać pragną. Gromią mężów za rozpustę, aby zgromieni ukorzyli się, i gromiącym białogłowy pozostawili, piętnują lichwę i zysk nieuczciwy, jednak miast zwrócić właścicielom należne im pieniądze, jeszcze szerzej swoje habity otwierają i rzucają się w pogoń za beneficjami, tłustą prebendą i arcybiskupstwami, zdobywanemi za ten grosz, który poprzedniego posiadacza o zgubę i potępienie przyprawić miały. Gdy ich zasię na plugastwie i niegodziwości ktoś pochwyci, tym kształtem odpowiadają: „Czyńcie wedle słów naszych, nie wedle naszych postępków“. Mniemają widać, że zwolnieni być winni od każdego brzemienia, tak, jakby owce wytrwalsze i rozumniejsze być winny od pasterzy. Wielu ludzi zadawalnia się podobnym responsem i rozumie go inaczej, niżby go pojmować należało. Dzisiejsi mnisi pragną, abyście czynili to, o czem oni mówią, a więc napełniali ich kiesy pieniędzmi, odkrywali im swoje tajemnice, zachowywali czystość, krzywdy wybaczali, byli cierpliwymi i złej mowy się strzegli — wszystko to są rzeczy szlachetne, bogobojne i święte. W jakimże celu jednakoż ich nauczają? Dlatego, aby mogli czynić to, czego ludziom świeckim czynić zabraniają. Zaliż ktoś nie wie o tem, że człek,
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/228
Ta strona została przepisana.