miłości z godnym jej ufności człowiekiem. Dlatego też jęła się bacznie przyglądać ludziom szlacheckiego i mieszczańskiego stanu, gromadzącym się na dworze jej ojca, jak to podobni młodzieńcy na dworach różnych królów i książąt gromadzić się zwykli. Najbardziej przypadł jej do serca młodzieniec imieniem Giuscardo, na służbie u jej rodzica pozostający. Ów, nie będąc szlachcicem, obyczajami swemi i urodą oczarował księżniczkę więcej, niż ktokolwiek z dworzan. Młodzi ludzie mieli sposobność częstego spotykania się, i Giuscardo coraz bardziej podobał się córce Tankreda. Giuscardo, któremu nie brak było przenikliwości, wkrótce skłonność białogłowy pomiarkował i zapłonął ku niej równym afektem. Przeszedł czas niejaki; Giuscardo i księżniczka miłowali się w głębokiej tajności, bowiem białogłowa, aczkolwiek gorąco pragnęła znaleźć się z swym ukochanym na osobności, przecie nikomu z tem się nie zdradzała. Wreszcie obmyśliła pewien chytry środek, dzięki któremu Giuscardo miał zostać uwiadomiony, gdzie i kiedy na osobności z nią zobaczyć się będzie mógł. Księżniczka napisała do niego list, w którym wyjaśniła mu, co czynić należy, aby się z nią nazajutrz zobaczyć, a później ukryła pismo w wydrążonej trzcinie. Z wesołym uśmiechem wręczyła mu ją potem, mówiąc:
— Daj tę trzcinę dzisiaj wieczorem swojej służce, aby nią w kominie ogień roznieciła.
Młodzieniec wziął trzcinę, wiedząc, że nie bez kozery księżniczka mu ją daje. Wróciwszy do domu, odkrył wnet wydrążenie, w którem list księżniczki znalazł. Przeczytawszy pismo, poczuł się najszczęśliwszym na ziemi człowiekiem i postanowił działać zgodnie z pouczeniem księżniczki.
Obok zamku znajdowała się pieczara, wykuta ongiś w skale. Światło dochodziło do niej przez otwór w górze. O pieczarze już wszyscy zapomnieli; szczelina, którą światło dnia przenikało, zarosła głogami i trawą. Tajne schody łączyły loch podziemny z jedną z komnat, w której właśnie księżniczka sypiała. Schodów tych oddawna już nie używano, tak iż wszystkim wypadły one z pamięci. Jednakoż oczom miłości nic się ukryć nie może. Księżniczka wkrótce znalazła utajone drzwi. Ponieważ dobrze zaparte były, daremnie przez kilka dni otworzyć je próbowała. Wreszcie udało się jej. Spuściła się do jaskini i głębokość jej zważyła. Upewniwszy się, że Giuscardo przez szczelinę przecisnąć się będzie mógł, napisała do niego list, oznaczając mu w niem głębokość lochu. Giuscardo, odebrawszy pismo, opatrzył się w sznurową drabinkę, która miała mu dopomóc do spuszczenia się w głąb jaskini, i w skó-
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/272
Ta strona została przepisana.