Postanowienie Ghismondy niezmienne było. Po odejściu ojca opatrzyła się w jadowite zioła, wycisnęła z nich sok, który następnie z wodą pomieszała, aby mieć truciznę napogotowiu w przypadku, gdyby się jej obawy ziścić miały. Służka oddała księżniczce kubek i powtórzyła jej słowa Tankreda. Ghismonda z niewzruszonym obliczem przyjęła podarunek ojca. Obaczywszy serce, odrazu wszystko zrozumiała. Obróciła się tedy do sługi i rzekła:
— Zaiste, takiemu sercu złoty tylko należy się grobowiec. Roztropnie tedy i słusznie ojciec mój postąpił. — Później podniosła serce do ust, pocałowała je i zawołała:
— O błogosławione źródło wszystkich radości moich! Niech będzie przeklęte okrucieństwo człeka, który oczom moim podał to serce na widok! Z jakiemże uwielbieniem patrzyłam codzień na nie wzrokiem ducha! Droga twoja skończona, los twój się dopełnił! Doszłoś już do tego celu, do którego wszyscy zmierzamy. Wolne jesteś od nieszczęść i trudów żywota. Własny twój wróg zgotował ci wspaniały grobowiec, godny wartości twojej. Na pogrzebie twoim zabrakło tylko jednego: łez kobiety, którąś tak miłował za życia.
Dzięki okrutnemu ojcu memu, który mi cię przysłał, wytrysną one z oczu moich. Obdarzę cię łzami, aczkolwiek przysięgam, że umrę z suchemi oczyma i spokojnem licem. Bez wahania złączę moją duszę z tą, która w twych piersiach miała mieszkanie. Pospołu z nią wejdę w świat zagrobowy. Wiem, że dusza twoja jeszcze tutaj się znajduje, że patrzy na miejsce, gdzie tak szczęśliwi byliśmy. Wierzę, że dusza twoja miłuje mnie i że na duszę moją czeka!
Rzekłszy to, Ghismonda zalała się łzami, nie wydawała jednak jęków, jak to białogłowy czynić są zwykłe. Łzy księżniczki tak obficie się lały, iż można było pomyśleć, że w głowie jej zbiornik wód się skrywa. Ghismonda pochyliła się nad kubkiem i nieskończonemi pocałunkami martwe serce obsypała. Dwórki, otaczające księżniczkę, nie wiedziały, jakie to serce na dnie kubka leży, i nie pojmowały słów Ghismondy. Jednakoż płakały z współczucia, ze wzruszeniem pytały się o przyczynę bólu i z wszystkich sił starały się Ghismondę pocieszyć.
Wreszcie księżniczka podniosła głowę, osuszyła łzy i rzekła:
— O drogie, gorące miłowane serce! Wypełniłam ostatni dług, należny tobie. Teraz pozostaje mi jeno połączyć moją duszę z tą, która w twych piersiach żyła! — Rzekłszy te słowa, Ghismonda schwyciła czarę z przygotowaną uprzednio trucizną i wlała ją do kubka na serce, w jej łzach wykąpane. Potem bez trwogi wychyliła napój, legła na posłanie i przycisnęła do piersi martwe serce kochanka swego. Tak w milczeniu na śmierć czekała. Dwórki Ghismondy
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/277
Ta strona została przepisana.