mu córkę oddał. Podesta, chcąc uprzedzić oskarżenie Andreoli, sam się przyznał, że na cześć jej dybał i wytłumaczył to tem, że chciał jej cnotę na próbę wystawić. Potem przydał, że szlachetny jej opór wzbudził w nim najgorętszą do niej miłość, tak iż za żonę pojąć ją gotów, mimo, że pierwszym jej mężem był człek podłej kondycji. Gdy Negro i podesta tą rozmową zabawni byli, weszła Andreola, padła przed ojcem na kolana i rzekła:
— Sądzę, mój ojcze, że zbyteczną rzecząby było opowiadać ci o mojej nieroztropności i nieszczęściu, jakie na mnie spadło. Proszę cię tedy pokornie o przebaczenie mi winy, która na tem się zasadza, że bez wiedzy twojej wzięłam sobie za męża umiłowanego przeze mnie człeka. Proszę cię o przebaczenie nie dlatego, aby się od śmierci uchronić, lecz dla tej przyczyny, że chcę umrzeć, jako twoja córka, a nie jak twój wróg.
Negro był już sędziwym człowiekiem o dobrotliwem i łagodnem przyrodzeniu. Wysłuchawszy słów swojej córki, podniósł ją z ziemi i rzekł:
— Moja córko, zaiste milejby mi było, gdyby twoim mężem stał się człek, bardziej, według mego pojęcia, ciebie godny. Jednakoż z drugiej strony każdy twój wybraniec i mnie do serca przypaśćby musiał. To więc tylko mnie bólem przejmuje, że, małą ufność dla mnie mając, wszystko skrywałaś przede mną. Aliści tego, co się stało, odrobić nie lza. Nic mi teraz innego uczynić nie pozostaje, jak oddać martwemu tę cześć, którejbym mu nie poskąpił, gdyby jeszcze był przy życiu. Dlatego też odniosę się do zmarłego, jak do mego zięcia, i wyprawię mu pogrzeb, godny mego krewniaka.
Co rzekłszy, obrócił się do dzieci swoich i krewnych i polecił im, aby przygotowali wszystko do uroczystego pogrzebu Gabriotta. Tymczasem krewniacy zmarłego, o wszystkiem uwiadomieni, przybyli do pałacu podesty, gdzie zebrało się także mnóstwo białogłów i mężczyzn. Ciało Gabriotta, obsypane przez Andreolę kwiatami, leżało na podwórcu na jedwabnej materji. Nietylko krewniacy, ale prawie wszyscy mieszkańcy Brescii młodzieńca opłakiwali. Pochowano Gabriotta, nie jak człeka niskiego rodu, lecz jak dostojnika. Mieszczanie odnieśli ciało na swych barkach do samego grobu. Po pewnym czasie podesta znów poprosił Andreolę o jej rękę.
Negro prosił córkę, aby się zgodziła zostać żoną podesty, aliści młódka nawet słyszeć o tem nie chciała. Rodzic nie niewolił jej; wkrótce Andreola pospołu z swą wierną służką wstąpiła do klasztoru, słynącego z swej świątobliwości. Tam długo jeszcze cnotliwy żywot pędziły.
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/308
Ta strona została przepisana.