osobliwie rówieśną sobie dzieweczkę, córkę krawca. Gdy już do lat bardziej źrałych doszedł, to dziecinne przywiązanie w gorącą miłość się przemieniło, tak iż Girolamo, jeno wówczas za szczęśliwego się poczytywał, gdy widokiem swej umiłowanej mógł się cieszyć. Dzieweczka niemniejszym afektem mu odpłacała. Matka Girolama, spostrzegłszy tę skłonność, nieraz strofowała i gromiła syna swego. Widząc jednak, że jego serce od namiętności tej nie oswobodzi i przekonana będąc, że dzięki pieniądzom nawet ze śliwki pomarańczę uczynić można, rzekła pewnego razu do opiekunów.
— Nasz Girolamo jeszcze piętnastu lat nie ukończył, a już zakochał się gorąco w córce naszego sąsiada — krawca. Jeśli go pilnie strzec nie będziemy, pewnego dnia, ani chybi, poślubi ją tajnie, co mi resztę życia zatruje. Gdy zaś obaczy ją żoną innego, gotów uschnąć ze smutku i rozpaczy. Sądzę tedy, że dla uniknięcia tego wszystkiego, należy go wysłać daleko, gdzieby jakiemiś sprawami zająć się mógł. Gdy nie będzie na nią nieustannie patrzył, zapomni o niej, a wówczas damy mu za żonę dziewczynę, z znacznego idącą rodu.
Opiekunowie pochwalili ten zamiar, a potem zawezwali Girolama i tak doń rzekli:
— Wkrótce już dorośniesz, Girolamo, dlatego też pora, abyś sam o sobie myśleć zaczął. Pragnęlibyśmy z całej duszy, abyś na pewien czas do Paryża się udał. W mieście tem większa część twojej gotowizny w obrocie handlowem się znajduje. Tam nauczysz się przykładnych obyczajów, obaczysz wielu baronów, szlachciców i innych znacznych ludzi i przejmiesz od nich wiele polerowności i dworności. Potem ido Florencji powrócisz.
Girolamo, pilnie wszystkiego wysłuchawszy, odparł krótko i węzłowacie, że nie myśli wcale wyjeżdżać, bowiem może nauczyć się żyć także i we Florencji. Opiekunowie poczęli wówczas nalegać na niego, ale nic wskórać nie mogąc, donieśli o wszystkiem matce. Ta, zawezwawszy syna, poczęła mówić z nim nie tyle o wyjeździe do Paryża, ile o miłości, którą mu srodze naganiała. Potem od wyrzutów do tkliwych pieszczot przeszedłszy, prosiła go, aby się opiekunów swych posłuchał i na prośbę ich przystał. Girolamo dał się wreszcie nakłonić i przyrzekł, że przez rok w Paryżu pozostanie.
Owóż więc odjechał do Paryża z sercem, pełnem miłości. Opiekunowie tak zręcznie w Paryżu przetrzymywać go umieli, że przez dwa lata tam przebywał. Gdy zaś wreszcie, jeszcze bardziej niż wprzód zakochany, do Florencji powrócił, dowiedział się, że Sylwestra została żoną pewnego florenckiego rze-
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/314
Ta strona została przepisana.