dla Guardastagna w śmiertelną się przemieniła nienawiść. Ukrył jednak staranniej nienawiść swoją, aniżeli kochankowie miłość i, postanowiwszy zabić Wilhelma, czekał stosownej pory. Gdy tedy Roussillone takie zamysły w duszy piastował, zdarzyło się, że wielki turniej obwołany został. Wilhelm natychmiast uwiadomił o tem Guardastagna i kazał mu powiedzieć, że, jeśli chce, niechaj przyjeżdża do niego, a wówczas naradzą się, czy i w jaki sposób na turniej się udać. Guardastagno odpowiedział z radością, że następnego dnia przybędzie na wieczerzę do zamku przyjaciela. Roussillone postanowił wówczas zamysły swoje w czyn wcielić. Uzbroił się, wsiadł na konia i w towarzystwie sług swoich podążył na miejsce, oddalone od jego zamku o milę drogi; tam ukrył się w lesie koło drogi, którą miał przejeżdżać Guardastagno. Poczekawszy kęs czasu, ujrzał Guardastagna, nadjeżdżającego bez broni, z dwoma bezbronnymi sługami. Widać było, że niczego nie podejrzewa, ani nie obawia się.
Gdy Wilhelm zbliżył się do miejsca zasadzki, Roussillone z wściekłością rzucił się na niego i, krzyknąwszy „Giń, zdrajco“, przebił go lancą na wylot. Guardastagno, nie mając możności nie tylko bronić się, ale choćby jedno słowo wymówić, zwalił się z konia, lancą przeszyty, i wkrótce ducha wyzionął. Słudzy jego, nie starając się nawet dowiedzieć, kto był mordercą ich pana, zawrócili konie i pomknęli do zamku z powrotem.
Roussillone zsiadł z rumaka, otworzył nożem pierś Guardastagna i własnemi rękoma serce mu z piersi wyrwał. Poczem owinął je w chorągiewkę od kopji i powierzył je słudze, któremu najściślejszą tajemnicę zachować przykazał. Po chwili wsiadł na konia i późną nocą do domu powrócił. Żona jego, wiedząc, że Guardastagno ma przybyć na wieczerzę, czekała nań z niecierpliwością. Zadziwiona, że kochanka jeszcze dotąd niema, rzekła do męża:
— Dlaczego Guardastagno dotąd nie przybył?
— Dał mi znać, że przed jutrem przybyć do nas nie może — odparł Wilhelm.
Wiadomość ta nieco zatrwożyła damę. Roussillone, zsiadłszy z rumaka, przywołał kucharza i rzekł:
— Weź to serce dzika, którego ubiłem i przyrządź z niego najsmakowitszą potrawę, jaką tylko umiesz. Gdy nakryją do stołu, przyślij ją na srebrnym półmisku.
Kucharz wziął serce, posiekał je, przyprawił sosem i, przyzwawszy na pomoc cały swój kunszt, wyborną potrawę przygotował. Wilhelm siadł do wieczerzy pospołu z żoną. Podano potrawy, aliści Wilhelm jadł mało, bowiem
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/320
Ta strona została skorygowana.