Hormisdy, który jest bratem wroga twego. Jeden tylko widzę środek, aby móc do podobnej niesprawiedliwości fortuny niedopuścić: z orężem w ręku porwać musimy umiłowane przez nas białogłowy. Powrócona ci wolność bez Ifigenji wielkiej wartości, jak tuszę, dla ciebie mieć nie może; aliści, gdy na swobodzie się ockniesz, wolność ta przeciwną ci nie będzie, gdy zasię rady się mojej posłuchasz, bogowie ci dopomogą.
Słowa te powróciły Cimone straconą otuchę. Nie namyślając się długo, odparł w te słowa:
— Lysimachu! Nie znajdziesz wierniejszego i mężniejszego pomocnika, niźli ja. Rzeknij mi tylko, co mam uczynić, a obaczysz, że dokonam wszystkiego z nadprzyrodzoną prawie siłą.
— Za trzy dni — rzekł Lysimachus — młode oblubienice mają wstąpić do domu swoich mężów. Wieczorem tedy, ty ze swymi towarzyszami, a ja z oddziałem zbrojnych, wtargniemy do wnętrza domu, porwiemy nasze umiłowane od biesiadnego stołu i uprowadzimy je na okręt, który już tajemnie przygotować kazałem. Kto nam na wstręcie stanąć się odważy, zginie nędznie!
Zamysł ten wielce się Cimone podobał. Powrócił spokojnie do więzienia i jął czekać na dzień oznaczony. Nadszedł wreszcie dzień zaślubin. Zaczęła się wspaniała uczta i cały dom wesołością rozbrzmiewał. Tymczasem Lysimachus wszystko już przygotował. Cimone, jego towarzysze i przyjaciele Lysimacha otrzymali broń, którą pod szatami ukryli. Lysimachus gorącemi słowy do walki ich zagrzał, a potem na trzy hufce podzielił. Pierwszy ostawił w przystani, aby nikt w stosownej chwili na okręt wejść im nie przeszkodził, a z dwoma drugimi do domu Pasimunda wyruszył. Tutaj jeden oddział stanął przed drzwiami na przypadek, gdyby ktoś od wnętrza te drzwi zamknąć się starał, odwrót im odcinając. Nareszcie na czele ostatniego oddziału Cimone i Lysimachus weszli do sali weselnej, gdzie obie oblubienice, otoczone damami, za stołem siedziały. Napastnicy przewrócili stoły, pochwycili swoje umiłowane i natychmiast powierzyli je towarzyszom z rozkazem, aby je na okręt uprowadzili. Białogłowy poczęły płakać i lamentować, goście i służba także krzyk podnieśli, tak iż cały dom wrzawą się napełnił. Cimone i Lysimachus, dobywszy mieczów, przebili się przez tłum gości ku wyjściu. Na schodach rzucił się na nich Pasimundo, który na gwałt podniesiony nadbiegł z ogromną pałką w ręku. Cimone ciął go mieczem tak potężnie przez głowę, że go trupem u nóg swoich położył. Od drugiego ciosu poległ Hormisda, spieszący na pomoc bratu swemu. Ostawiwszy dom, pełen krwi, jęków,
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/342
Ta strona została przepisana.