włoską mowę usłyszawszy, pomyślała, że, ani chybi, wiatr się obrócił i że z powrotem do Lipari ją przygnał. Podniosła się tedy co żywo, obejrzała dokoła, a nie poznając wcale tych stron, spytała białogłowy, gdzie się znajduje.
— Dziecię moje — odparła rybaczka — jesteś niedaleko Suzy w Berberji.
Na te słowa dzieweczka srodze się zmartwiła, że Bóg jej śmierci znaleźć nie dozwolił. Nie wiedząc, co jej dalej czynić należy, usiadła w pobliżu łodzi i gorzko płakać zaczęła. Szlachetna białogłowa, współczująca jej z całego serca, pocieszała ją, jak mogła, aż wreszcie skłoniła ją do tego, że do wnętrza chaty weszła. Tam, uspokoiwszy się znacznie, opowiedziała rybaczce, jakim sposobem w tych stronach się znalazła. Dowiedziawszy się z jej słów, że długo już nic w ustach nie miała, rybaczka dała Konstancji kawałek suchego chleba, rybę wędzoną i szklanicę wody, prosząc ją wymownemi słowy, aby się trochę posilić chciała. Konstancja, przystawszy na jej prośbę, spytała białogłowy, kim ona jest i dlatego włoską mowę pojmuje? Rybaczka odparła, że pochodzi z Trapani, że się zwie Carapresa i że trudni się posługami u rybaków-chrześcijan. Dzieweczka, mimo strapienia swego, usłyszawszy imię Carapresa, co jako dobra zdobycz się wykłada, sama nie wiedząc dlaczego, za dobrą wróżbę je wzięła i w ścieśnionem swem sercu niejaką nadzieję poczuła tak, iż pragnienie śmierci zmniejszyło się nieco. Nie odkrywając rybaczce, kim jest i skąd pochodzi, jęła ją zaklinać, aby nad młodością jej się ulitowała i poradziła jej, co ma uczynić, aby ochronić się od niebezpieczeństw, które jej tutaj zagrażać mogą. Carapresa, wielce szlachetna białogłowa, nie odpowiedziała jej nic na to, pobiegła jeno żywo, aby zebrać pozostawione na brzegu sieci, a po powrocie owinęła ją w płaszcz i do Suzy zawiodła. Gdy do miasta weszły, rzekła w te słowa:
— Zawiodę was, pani, do domu pewnej zacnej Saracenki, która mi już nieraz znaczne usługi okazywała. Jest to szedziwa białogłowa o miłosiernem sercu. Poproszę ją, aby nad wami pieczę miała. Upewniona jestem, że przyjmie was, jak córkę rodzoną. Wy zaś starajcie się z wszystkich sił o pozyskanie jej względów, w czem oby Bóg dopomóc wam raczył!
Poczciwa rybaczka uczyniła tak, jak rzekła. Stara Saracenka, wysłuchawszy opowieści rybaczki, spojrzała bacznie na Konstancję, rozpłakała się, pocałowała ją w czoło, a potem wzięła ją za rękę i wprowadziła do swego domu, w którym żyła pospołu z wieloma białogłowami. Białogłowy te zajmowały się rzemiosłem, wyrabiając różne przedmioty z liści palmowych i jedwabiu. Konstancja po kilku dniach przyswoiła sobie ich kunszt, tak iż mogła w wspólnych pracach udział przyjmować. Gospodyni i jej towarzyszki osobną przychylnością
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/347
Ta strona została przepisana.