bardziej sobie szkodzi — tak szorstką, nieżyczliwą i niechętną okazywała się dla niego umiłowana dzieweczka. Niewiedzieć co było tego przyczyną: czyli zbytnie rozumienie o piękności swojej, czyli też pycha niezmierna, dosyć na tem, że ani Nostagia, ani najmniejszej rzeczy, jemu miłej, znosić nie mogła. Ta nieczułość kochanki tak Nostagia trapiła, że nieraz chciał już z boleści życie sobie odjąć.
Czasami zasię obiecywał sobie, że zapomni całkiem tę okrutnicę, albo przynajmniej tak ją znienawidzi, jak ona jego znienawidziła. Jednak wszystkie jego postanowienia na niczem spełzły, bowiem, im bardziej ginęła szczęścia nadzieja, tem miłość jego gorętszą się stawała. Gdy Nostagio tak uparcie trwał w afektach swoich i brnął coraz dalej w obłędliwe szaleństwa i nadmierne wydatki dla przypodobania się pięknej a okrutnej dzieweczce, krewniacy jego i przyjaciele do tej myśli przyszli, że w grze takiej wnet życie i majątek cały postrada. Radzili mu więc po wielekroć i zaklinali go, ażeby Ravennę opuścił i do innego jakiegoś grodu na dłuższy pobyt się udał; mniemali bowiem, że tym sposobem z miłości go wyleczą i od ruiny uchronią. Nostagio z początku żartował sobie z tych rad i nalegań, widząc jednak, że niepodobna wiecznie trwać przy swojem, oświadczył wreszcie, że ma zamiar do Francji, Hiszpanji, albo do jakiegoś innego oddalonego kraju wyjechać, i w samej rzeczy niemałe przygotowania do drogi uczynił. Poczem wsiadł na konia i w towarzystwie licznych przyjaciół swoich Rawennę opuścił. Aliści dojechał tylko do Chiassi, miejscowości o trzy mile od miasta oddalonej; tam, zatrzymawszy się, kazał rozbić rozmaitego rodzaju namioty dla siebie, a potem rzekł towarzyszom, że mogą wracać do Rawenny, bowiem on tu pozostać postanowił.
Przebywając w Chiassi, jął prowadzić równie świetny i okazały żywot, jak pierwej, i, jak zwykle, znajomych swoich na obiad, lub wieczerzę do siebie zapraszał. Pewnego dnia, właśnie na początku maja, gdy piękna pogoda panowała, Nostagio znów w myśli o okrutnej kochance się pogrążył. Ażeby tem swobodniej smutkowi swemu się oddać, oddalił się od wszystkich towarzyszów swoich i sam, bez celu błądząc, doszedł do wielkiego sosnowego lasu. Już dawno przeszła południowa godzina; Nostagio bez myśli o jadle i napoju już na pół mili prawie w gęstwinę się zagłębił, gdy nagle płacz i rozpaczliwe jęki, gdzieś w bliskości brzmiące, z rozmyślań, pełnych melankolji, go wyrwały. Zdziwiony, stanął i, spojrzawszy dokoła, ujrzał, jak z jałowcowych i cierniowych zarośli, sterczących przed nim, wypadła cudownie piękna naga dziewczyna z rozwia-
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/382
Ta strona została przepisana.