brego przyjęcia, prawdopodobnie bardziej dla nazwiska swego, niż dla pobożności, okolice bowiem Certaldo wydają cebulę sławną na całą Toskanję. Brat Cipolla był człekiem o przysadkowej posturze, włosy miał barwy czerwonej, a oblicze zawsze wesołością tchnące. Był to najsprytniejszy hultaj pod słońcem. Chociaż nigdy niczego się nie uczył, umiał jednak potoczyście mówić (tak iż każdy, kto go znał, miał go za najlepszego w świecie mówcę, któremu sam Tullius i Quintylian do stóp nawet nie dorastali). Otóż pewnego razu obyczajem swoim brat Cipolla do Certaldo ściągnął. Gdy się już wszyscy poczciwcy z okolicznych wiosek po mszy przed kościołem zebrali, mnich, poczekawszy na stosowną chwilę, w te słowa przemówił:
— Oto nadchodzi pora, w której, wedle nabożnego i pięknego obyczaju, obdarzać zwykliście biedne sługi Świętego Antoniego kaszą i mąką; jedni niewiele posyłają, drudzy mnogo, wedle możności i pobożności swojej, a to na intencję, ażeby ten możny święty wasze woły, osły, świnie i owce pod płaszcz opieki swojej przyjął. Zwykliście także o tej porze (szczególnie ci z was, którzy się do bractwa naszego zapisali) uiszczać raz na rok pewną małą sumę. Otóż po dary te przez zwierzchność moją, to jest przez Jego Świętobliwość, opata naszego, przysłany tutaj zostałem. Zbierzcie się tedy za błogosławieństwem bożem dzisiaj po południu przed kościołem o godzinie trzeciej, skoro głos dzwonka usłyszycie, z ofiarami waszemi, a zarazem dla wysłuchania kazania i pocałowania krzyża świętego. Nadto, ponieważ wiadomo mi jest, jak gorących czcicieli szlachetny Święty Antoni pomiędzy wami posiada, przyniosłem wam ku osobliwemu błogosławieństwu dla całej okolicy piękną relikwję, wielkiemi cudami słynącą, którą niegdyś sam z Ziemi Świętej, z za morza przywiozłem. Jest to jedno z piór Archanioła Gabrjela, zgubione przez niego w komnacie Marji Dziewicy, gdy przybył do niej do Nazaretu ze Zwiastowaniem.
Po tej przemowie zamilkł i wrócił pobożnie do kościoła.
Pomiędzy wieloma słuchaczami, którzy mowie brata Cipolli się przysłuchiwali, znajdowało się także dwóch młodzieńców, z których jeden zwał się Giovanni del Bragoniera, drugi Biaggio Pizzini. Byli to dwaj na wszystkie boki kuci franci. Ci, uśmiawszy się dowoli z relikwji brata Cipolli (mimo, że żyli w przyjaźni z mnichem i często z nim obcowali), postanowili figla mu z tem piórem wypłatać. Wiedzieli, że brat Cipolla tego dnia będzie jadł obiad u jednego ze swoich przyjaciół w zamku; upewniwszy się więc, że już tam poszedł, udali się do gospody, w której braciszek stanął. Po drodze umówili się, że Biaggio wda się w pogawędkę ze sługą brata Cipolli, a Giovanni tymczasem
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/394
Ta strona została przepisana.