nasze. Zali nie wiecie, że, dzięki zepsuciu naszych czasów, sędziowie trybunały opuścili? Boskie i ludzkie prawa milczą i każdemu człekowi jest ostawioną całkowita swoboda troszczenia się o ochronę własnego życia. Zresztą, jeżeli dla zabawienia siebie i innych, a nie dlatego bynajmniej, aby od swobodnych słów do swobodnych czynów przechodzić, nieco mniej surowemi się okażecie w wyborze opowieści, któż będzie miał prawo za to was naganiać? Towarzystwo nasze od chwili swego powstania aż dotąd nigdy obrębów najściślejszej przystojności nie przekroczyło. Żywię nadzieję, że w przyszłości takoż przeciw przykazaniom obyczajności nie zgrzeszy. Komuż to cnota wasza jest nieznana? Powszechnie wiadomo, że nie zachwieje jej nietylko swoboda opowieści, czy pokusa, ale nawet trwoga przed śmiercią. Powiem wam także, że gdybyście się wzbraniały w takich opowieściach udział przyjąć, musiałbym zacząć podejrzewać, że winnemi podobnych figlów się czujecie i dlatego słuchać i mówić o nich nie chcecie. Wreszcie wyznam, że niezbyt to zaszczytne dla mnie być wybranym przez was na króla, mieć nadane sobie prawa, wydawać rozkazy i trafiać na opór z waszej strony. Dajcie więc pokój obawom, które raczej niższym duszom, niż wasze, przystoją, i pomyślcie o wynalezieniu najciekawszych na dzień jutrzejszy opowieści.
Damy uległy wreszcie temu przedstawieniu i zgodziły się na żądanie Dionea. Wówczas król do obiadu dał wszystkim wolę czynienia tego, co się im podobać będzie. Słońce stało jeszcze wysoko na niebie, ponieważ opowieści tego dnia krótko trwały. Dioneo zasiadł do szachów, a Eliza, odwoławszy damy na stronę, rzekła do nich:
— Dawno już, bo od czasu, gdy się tu znajdujemy, chciałam zaprowadzić was w jedno miejsce, niedaleko stąd leżące. Zdaje mi się, że żadna z was dotąd tam nie była. Miejsce to Panieńską Doliną się zowie. Otóż dzisiaj czas i sposobność się nadarza. Słońce jeszcze wysoko na niebie stoi. Jeśli zechcecie, udamy cię tam, a pewna jestem, że tej przechadzki żałować nie będziecie.
Damy przystały jak najchętniej. Nie mówiąc ni słowa mężczyznom, w towarzystwie jednej tylko służki w drogę się wybrały. Po godzinie doszły do Panieńskiej Doliny. U wejścia powitał ich szumem swoim strumyk, płynący po prawej stronie wąskiej ścieżki. Miejsce wydało im się wielce pięknem, a o tej porze dnia i przy panującym skwarze przyjemnem i cienistem nad wyraz. Damy mówiły mi później, że dolina jest tak okrągła, jakby cyrklem ją wykreślono, chocia z łatwością poznać można, że jest to twór przyrody, a nie dzieło rąk ludzkich. Okrąg jej wynosił więcej, niż pół mili. Na tej przestrzeni wznosiło
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/401
Ta strona została przepisana.