wołało głośną radość między niemi. Po długich w wodzie igraszkach wyszły na brzeg i odziały się, poczem, widząc, że czas już do domu powracać, rzeźwe i wesołe, wolnym krokiem w powrotną drogę się udały. Niedaleko pałacu ujrzały dwóch młodzieńców, jeszcze ciągle grą w szachy zajętych. Pampinea, śmiejąc się, rzekła do nich:
— Oszukałyśmy was dzisiaj!
— Jakto! — zawołał Dioneo — Zali już poczynacie to robić, o czem ja kazałem wam tylko opowiadać?
— Broń Boże! — odparła Pampinea i zaczęła opowiadać o pięknościach miejsca, skąd powróciły, i o tem, co tam robiły. Król, usłyszawszy o piękności doliny, zapłonął chęcią obaczenia jej i rozkazał coprędzej wieczerzę podawać. Po wieczerzy król wraz z trzema młodzieńcami i ze sługami swymi, opuściwszy damy, do Panieńskiej Doliny się udał. Widok doliny, dotychczas im nieznanej, podobne jak i na damach, wrażenie na nich wywarł. Jednogłośnie uznali ta miejsce za najpiękniejsze w świecie. Wykąpawszy się i odziawszy się zpowrotem, wrócili do domu, bowiem pora już późna była. To obaczyli damy, w korowodzie pląsające pod dźwięk pieśni Fiammetty. Zaczekawszy, aż skończą, zdali pięknym tancerkom sprawę ze swych spostrzeżeń i gorąco dolinę wychwalali. Poczem król przywołał marszałka i przykazał mu, aby nazajutrz rano zaniesiono do doliny tej wszystkie niezbędne rzeczy, a takoż i pościel, na przypadek, gdyby w południowej porze przyszła komuś ochota snu lub spoczynku tam zażyć. Po odejściu marszałka przyniesiono ciasto, wino i słodycze. Król wezwał towarzystwo do pokrzepienia się, a następnie do tańca. Pamfilo otrzymał rozkaz zawiedzenia tańca. Przedtem jednak król, obróciwszy się do Elizy, rzekł w te słowa:
— Obdarzyłaś mnie dzisiaj rano koroną, piękna pani, ja zasię w tej chwili przewodnictwo nad pieśniami ci daję. Zaśpiewaj nam więc jakąś piosenkę, która ci najbardziej do gustu przypada.
Eliza, wdzięcznie się uśmiechając, odparła, że zaśpiewa z radością. Jakoż w samej rzeczy taką pieśń zaśpiewała:
— Jeśli rozerwę dziś twe sieci zdradne,
Amorze, jestem pewna,
Że już przenigdy w władzę twą nie wpadnę.
Dzieckiem już krew ci oddałam i ciało,
Myśląc, że szczęście rzucisz z hojnej dłoni.