Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/409

Ta strona została przepisana.
OPOWIEŚĆ II
Piekarz
Piekarz Cisti zręczną swoją odpowiedzią pana Geri Spina k’temu przywodzi, że odstępuje on od swego żądania

Każdy z mężczyzn pochwalił przymówkę pani Oretty, poczem królowa na Pampineę skinęła, a ta w te słowa zaczęła:
— Kochane przyjaciółki! Próżno siliłam się dotychczas rozstrzygnąć, na kogo więcej narzekać należy, czy na naturę, gdy piękną duszę w niekształtnem ciele zamyka, czy na los, gdy ciało, piękną duszą obdarzone, do podłego zawodu zmusza. Ten ostatni przypadek zaszedł właśnie z jednym z rodaków naszych, piekarzem Cisti. Człekowi temu, obdarzonemu wielkiemi przymiotami umysłu, los piekarzem być kazał. Wracając tedy do pierwszych słów moich, powiem, że nieraz w podobnych przypadkach przeklinałabym zarówno los, jak i naturę, gdybym nie wiedziała, że natura we wszystkich rzeczach mądrą się okazuje, a los, jakkolwiek głupcy go ślepym nazywają, ma tysiąc oczu. I zdaje mi się nawet, że obaj ci władcy ludzkiej doli w takich razach bardzo mądrze postępują. Ludzie, niepewni przyszłości i obawiający się przypadku, najdroższe rzeczy swoje dla bezpieczności w niepozornem miejscu domu swego ukrywają, aby w stosownej chwili nienaruszonemi je znaleźć, bowiem niepozorna kryjówka lepiej ich strzegła, aniżeliby to najokazalszy gmach zdołał był uczynić. Tak samo los i natura największe skarby ukrywają nieraz w cieniu wzgardzonego rzemiosła, ażeby je od nieszczęścia osłonić, a, kiedy potrzeba, z tem