— Do rzeki Arno — odparł Cisti.
Sługa zaniósł ten respons panu Geri, który, usłyszawszy słowa Cisti’ego zamyślił się i naraz zawołał:
— Pokaż mi butelkę, z którąś chodził!
Ujrzawszy ją, rzekł:
— Cisti miał słuszność.
I, zgromiwszy sługę, kazał mu wziąć stosowne naczynie i z niem znowu do piekarza się udać. Cisti zmierzył wzrokiem przyniesioną butelkę i rzekł:
— Teraz widzę, że do mnie cię przysłano.
I nietylko chętnie naczynie to swem wybornem winem napełnił, ale tegoż samego wieczora kazał beczkę wina natoczyć i w tajności panu Geri do domu ją zanieść. Wkrótce potem sam udał się do niego i rzekł:
— Panie, nie chciałbym, ażebyście sądzili, że owa wielka butelka dzisiaj rano mnie zestraszyła. Zdawało mi się tylko, żeście zapomnieli o tem, na co wskazywały małe dzbanuszki u mnie, a mianowicie, iż wino nie jest zwyczajnym cienkuszem stołowym. Dlatego też dziś rano chciałem wam o tem przypomnieć. Teraz zaś odsyłam wam całą resztę tego wina i proszę, abyście rozporządzali niem wedle woli.
Pan Geri przyjął podarek Cisti’ego z wielkiem ukontentowaniem, podziękował mu, jak za podobny dar podziękować się należało, i od tego czasu uważał go za człowieka wielce obyczajnego, a takoż za swego przyjaciela.
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/412
Ta strona została przepisana.