Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/415

Ta strona została przepisana.

Marszałek i biskup jednocześnie drgnęli na te słowa i zmieszali się — pierwszy, przypomniawszy sobie nieszlachetne postąpienie swoje z krewniaczką biskupa i jej mężem; drugi na wspomnienie hańby, która rodzinie jego się stała. Nie patrząc więc na siebie, ani na przytomnych, w milczeniu z tego miejsca odjechali. Młodej damie zaś nikt tego za złe nie miał, że zjadliwem słowem nieprzystojną napaść odparła.