ich obojga nie zabić. Gdyby był wiedział, że za swój czyn odpowiadać nie będzie, ani chybi, uległby pierwszemu gniewu zapędowi i życiaby ich pozbawił. Pohamowawszy się, nie mógł jednakoż odmówić sobie tego, aby obrócić się do miejscowego sądu, dla dopełnienia kary, której sam dopełnić nie mógł. Zebrawszy siła dowodów, świadczących o wiarołomstwie żony, pan Rinaldo Pugliesi rankiem następnego dnia, nikogo uprzednio o radę nie pytając, wniósł do sądu skargę na Filippę. Filippa, białogłowa wielce odważna, tak jak odważnemi pospolicie bywają wszystkie prawdziwie miłujące białogłowy, postanowiła stanąć przed sądem (aczkolwiek krewniacy i przyjaciele odradzali jej to z wszystkich sił swoich), woląc raczej całą swoją tajemnicę wyjawić i mężnie śmierć spotkać, niźli tchórzliwą ucieczką się salwować, żyć wiecznie na wygnaniu i przez to okazać się niegodną kochanka, w którego objęciach ostatnią noc spędziła. Otoczona wielu mężczyznami i białogłowami, którzy błagali ją, aby do winy się nie przyznawała, stanęła przed podestą i spytała go spokojnym głosem, czego od niej żąda. Podesta, spojrzawszy na Filippę i przekonawszy się, że ma przed sobą piękną i wdzięczną białogłowę, a do tego wielkiem męstwem obdarzoną, o czem jej słowa dowodną poznakę dawały, uczuł litość dla niej i obawiać się począł, aby jakiemś niebacznem słowem się nie zdradziła, coby zmusiło go do wydania wyroku śmierci na nią.
Nie mogąc jednak uniknąć zapytania jej o to, co mąż jej doniósł, podesta rzekł:
— Jak widzicie, Madonno, mąż wasz, Rinaldo, jest tutaj przytomny. Wniósł on na was skargę, twierdząc, że was na wiarołomstwie przychwycił i dlatego też domaga się ode mnie, abym, zgodnie z istniejącem prawem, śmiercią was za to ukarał. Nie będę mógł jednakoż uczynić tego, dopóki sama do winy się nie przyznacie. Dlatego też pomyślcie wprzód dobrze, nim mi odpowiedź dacie, i powiedzcie mi, zali słuszną jest skarga męża waszego?
Dama wcale się nie zmieszawszy, odpowiedziała mu wesołym głosem:
— To prawda, że Rinaldo jest moim mężem i że zeszłej nocy zastał mnie w objęciach Lazzarina, do którego często należałam dla tej czystej i wielkiej miłości, jaką dla niego żywię. Nigdy temu zaprzeczać nie będę. Aliści mniemam, że wam wiadome jest, iż prawa powinny istnieć dla wszystkich, i że ustanawiać je winno się za zgodą tych, co im podlegać mają. W tym jednak wypadku sprawa ma się całkiem inaczej, prawa te srożą się nad biednemi kobietami; krom tego, zważyć trzeba, że ani jedna kobieta nie wyraziła swej zgody na ustanowienie tego prawa, a takoż o wyrażenie swego mniemania proszona nie
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/428
Ta strona została skorygowana.