skutek tego sama już za świętą uchodziła. Dama, stosowną porę upatrzywszy, wyznała wszystko starusze, ta zasię rzekła:
— Bóg, wiedzący o wszystkiem, wie także dobrze, że sprawiedliwie postąpić zamierzasz! Gdybyś nawet słusznej przyczyny potemu ne miała, winnaś czynić na podobieństwo innych młodych białogłów, aby młodości swej nie marnować. Wierę, niemasz większej boleści nad wspomnienie straconego napróżno czasu. Na cóż, u kata, przydać się możemy na świecie, gdy się już zestarzejemy? Chyba do pilnowania garnków na kominie! Innaby o tem tak otwarcie mówić nie mogła lub nie chciała, aliści ja, poznawszy teraz na starość, jak źle czasu użyłam, przestrzec innych za obowiązek swój poczytuję. Wprawdzie nie mogę powiedzieć, że całkiem młodość moją zmarnowałam, nie chcę bowiem, ażebyś sądziła, że wielce głupią ongiś byłam, po prawdzie jednak o wiele lepiej mogłam z niej skorzystać, aniżelim to uczyniła. Gdy spojrzę dzisiaj na siebie, na mój nędzny pozór, który już żadnego mężczyzny nie skusi, a do tego wspomnę, ilem sposobności w życiu straciła, to sam Bóg wie najlepiej, jak srogi żal odczuwam. Z mężczyznami ma się rzecz inaczej. Od urodzenia już sposobni są do tysiąca rozmaitych rzeczy, nietylko do tej jednej. Natomiast my, kobiety, rodzimy się jedynie poto, ażeby dzieci na świat wydawać. Dla tego tylko powodu znaczymy coś u ludzi, o czem choćby z tego jawnie przekonać się możesz, że kobiety w każdej chwili do zadania swego są gotowe, podczas gdy z mężczyznami całkiem inaczej się dzieje. Co więcej, jedna białogłowa może dziesięciu mężczyzn sił pozbawić, aliści dwudziestu mężczyzn nie zdoła zmęczyć jednej kobiety. Widzisz tedy, żeśmy się poto urodziły. Powtarzam ci raz jeszcze, że bardzo słusznie uczynisz, jeżeli tą samą miarką mężowi swemu odmierzysz. Wówczas pod starość dusza twoja wyrzutów nie zazna. Ta prawda odnosi się szczególniej do nas, kobiet, my bowiem musimy ze sposobności nadarzającej się o wiele pilniej korzystać, aniżeli mężczyźni. Rozważ bowiem sama tylko, jak się to na świecie dzieje. Gdy się zestarzejemy, ani mąż, ani ktokolwiek inny widoku naszego znieść już nie może. Pędzą nas do kuchni i każą nam kotów pilnować, albo garnki i łyżki liczyć. Ba! co okropniejsza, przedmiotem pośmiewiska się stajemy! Wokół nas słychać tylko: „młodej dukata, a starej łopata“ i tym podobne śpiewki i żarty. Nacóż jednak tyle słów tracę? Dosyć na tem, jeżeli ci powiem, że nie mogłaś nikomu lepszemu ode mnie się zwierzyć, i że nikt ci lepiej, jak ja, dopomóc nie zdoła, niemasz bowiem takiego franta, któremubym nie odważyła się wszystkiego powiedzieć, co trza, ani tak nieokrzesanego gbura, ażebym go nie ugłaskała i woli mojej nie poddała. Powiedz mi
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/439
Ta strona została przepisana.