ułoży!… Teraz zaś najlepiejby było, gdybyś o jakiej wieczerzy pomyślała, zdaje mi się bowiem, że ten młodzieniec niemniej ma apetytu ode mnie.
— W samej rzeczy — rzekła żona — nic jeszcze w ustach nie miał, bowiem, właśnie kiedyśmy do stołu zasiadali, ciebie zło niespodziane przyniosło.
— Idź tedy — rzekł Pietro — i pomyśl o nas, a potem ja już się postaram tak całą rzecz uładzić, abyś nie miała powodu na mnie się żalić.
Żona, widząc, że mąż jest ukontentowany, pospieszyła co prędzej przygotowanemi już potrawami stół zastawić. Potem zasiadła do niego wraz z dwornym mężem swoim i z miłym młodzieńcem. Uczta odbyła się nader wesoło.
Po wieczerzy Pietro dla ukontentowania wszystkich trojga wymyślił pewien sposób, o którym już zapomniałem. Tyle wiem jeno, że nazajutrz zrana małżonkowie odprowadzili młodzieńca aż do samego rynku. Nie wiedzieć, czy mąż czy żona goręcej z jego towarzystwa się cieszyli.
— Dlatego, czcigodne damy, powiadam wam na zakończenie: Ząb za ząb, oko za oko! Czyń drugiemu, co on tobie. Jaką miarką inni tobie mierzą, taką im odmierz. Gdy osioł łbem w mur tłucze, mur mu tyleż razy oddaje.
Gdy Dioneo skończył, damy, nietyle z braku chęci do śmiechu, ile przez wstydliwość, od objawów wesołości się wstrzymały. Poczem królowa, widząc, że koniec jej rządów nadszedł, podniosła się z swego miejsca, zdjęła wieniec wawrzynowy ze skroni i włożyła go z wdziękiem na głowę Elizy, mówiąc:
— Madonno, na ciebie teraz kolej rozkazywania przychodzi.
Eliza, przyjąwszy nadaną jej godność, postąpiła na wzór swych poprzedniczek. Wydała marszałkowi rozkazy na cały czas swoich rządów, a potem rzekła, do towarzystwa się obracając:
— Już wielekroć o tem słyszeliśmy, jak przez zręczną odpowiedź, trafny pomysł lub przytomność umysłu wiele ukąszeń złośliwości lub grożącego niebezpieczeństwa ludziom uniknąć się udało. Ponieważ przypadki te za wielce pożyteczny przykład służyć mogą, chcę tedy, ażeby jutrzejsze opowieści nasze zajęły się ludźmi, którzy, dzięki przyrodzonej zręczności lub też przez szybkie postanowienie, szkody, niebezpieczeństwa czy też cięższego strapienia uszli.
Materja ta ogólny poklask znalazła. Poczem królowa podniosła się i wszystkim swobodę aż do wieczerzy dała. Gdy koniki polne ćwierkać już przestały, zeszli się wszyscy znowu i do stołu zasiedli. Przy końcu niezmiernie wesołej wieczerzy zaczęła się muzyka i śpiewy. Emilja na żądanie królowej zawiodła taniec, Dioneowi zasię śpiewać kazano.
Dioneo natychmiast zanucił: „Pani Altrudo, ogon wgórę, pomyślną niosę
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/444
Ta strona została przepisana.