Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/451

Ta strona została przepisana.
OPOWIEŚĆ I
Pokutująca dusza
Gianni Lotteringhi słyszy, że nocą ktoś do drzwi jego domu kołata. Żona przekonywa go, że za drzwiami stoi zjawa. Białogłowa wypowiada zaklęcie, poczem kołatania ustają

Milejby mi było, o królu, gdybyś był komu innemu powierzył zaszczyt rozpoczęcia opowieści na piękną materję, dzisiaj naznaczoną. Ponieważ chcesz jednak, abym ja pierwsza opowiadała, chętnie wolę twoją wypełnię. Pragnę, miłe słuchaczki, abyście z mojej opowieści choćby niewielki pożytek odniosły. Może być, że jesteście równie bojaźliwe, jak ja, i może równą trwogę żywicie przed zjawami, których jednakoż nigdy w życiu nie widziałam. Wysłuchajcie mojej noweli, a nauczycie się zaklęcia, którem każdą zjawę przepłoszycie.
Za dawnych czasów we Florencji przy ulicy San Pancrazio mieszkał pewien tkacz wełny, nazwiskiem Gianni Lotteringhi. Rzemiosło swoje znał nieźle, chocia zbytnio mądrością nie grzeszył. To zresztą nie stanęło na przeszkodzie, że nabożna konfraternja kościoła Santa Maria Novella wybrała go na preceptora śpiewaków i powierzyła mu przełożeństwo nad swemi ćwiczeniami duchownemi. Gianni wielce się z tych zaszczytów chełpił. Ludzie duchowni sprzyjali mu bardzo, ponieważ był człekiem bogatym i mnichom różnych darów nie szczędził. Święci ojcowie wyłudzali od niego pończochy, kołnierze lub szkaplerze, a wzamian za to uczyli go pięknych modlitw, pieśni o świętym Aleksym, Żalów świętego Bernarda, Hymnu dziękczynnego błogosławionej Matyldy i wielu innych jeszcze andronów. Gianni usilnie te wszystkie