rzeczy tak daleko zaszły, że zamiary tylko na czyn trzeba było przemienić. Wówczas pani Ghita poczęła łamać sobie głowę nad stosownym środkiem ku temu. Wiedziała, że mąż jej, krom wielu innych złych nałogów, ma także wielki pociąg do pijaństwa. Ghita nietylko przestała go gromić za hołdowanie temu nałogowi, ale i zachęcać podstępnie do picia poczęła. Tofano stał się tak niepowciągliwy, że w zupełne odurzenie często popadał. Wówczas sprytna żona kładła go do łóżka i posyłała coprędzej do kochanka. Zdarzało się to nie raz i nie dziesięć razy. Pani Ghita wnet tak ślepo wierzyć poczęła, iż mąż jej często w nietrzeźwym stanie się znajduje, że nietylko nie wahała się kochanka u siebie przyjmować, aliści nieraz część nocy spędzała nawet w jego domu, znajdującym się wpobliżu.
Tymczasem Tofano, jakkolwiek winem odurzony, spostrzegł, że żona, zachęcając go do picia, sama nigdy nie pije. Wzbudziło to w nim podejrzenie, że upaja go umyślnie, ażeby podczas snu jego pełnej swobody używać. Postanowił tedy przekonać się, czy tak jest w samej rzeczy. Pewnego wieczora, ani kropli przez cały dzień do ust nie wziąwszy, udał, że jest pijany okrutnie. Ghita tym razem na hak przywiedziona została. Nie częstując już męża winem, do łożnicy go zawiodła. Poczem obyczajem swoim pobiegła do domu kochanka i bawiła tam do północy.
Tofano tymczasem, spostrzegłszy, że Ghita wyszła, wstał żywo z łóżka, zaryglował drzwi i usiadł przy oknie, aby czekać na jej przybycie. Chciał jej pokazać, iż odkrył jej sposób postępowania. Pani Ghita długo nie wracała. Wreszcie ukazała się na placu przed domem i chwyciła za klamkę od drzwi. Widząc jednak, że zamknięte, zmieszała się niezmiernie i poczęła próbować, czy ich siłą nie otworzy. Wszystkie te wysiłki spełzły jednak na niczem.
Tofano, który dość długo tym usiłowaniom się przyglądał, zawołał wreszcie z okna:
— Próżne będą twoje wysiłki, moja żono, bowiem do domu nie wejdziesz. Wracaj tam, gdzieś dotąd była, i bądź przekonana, że niepierwej przestąpisz przez ten próg, aż w obecności krewnych swoich i sąsiadów wyświadczę ci cześć, na jakąś zasłużyła.
Usłyszawszy te słowa, żona poczęła go zaklinać i błagać, aby jej otworzył — upewniała go, że się myli, posądzając ją, iż go zdradziła, wraca bowiem od sąsiadki, która cierpi na bezsenność i która, bojąc się w samotności długie noce przepędzać, o towarzystwo ją prosiła.
Wszystkie te prośby i przełożenia nanic się nie zdały, bowiem mąż —
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/468
Ta strona została przepisana.