głuptak postanowił rozgłosić po całem Arezzo hańbę swojej żony, której nikt dotąd ani się nawet domyślał. Żona, widząc, że z błagań nic nie wyjdzie, przystąpiła do gróźb i zawołała:
— Jeżeli mi w tej chwili nie otworzysz, uczynię cię najnieszczęśliwszym człowiekiem na świecie!
— A to jakim sposobem? — spytał szyderczo Tofano.
Żona, której widać sam Amor w tej ciężkiej chwili dowcipu dodał, odrzekła:
— Nim ten srom, którym mi niezasłużenie grozisz, na moją głowę spaddnie, rzucę się do studni, którą tu widzisz wpobliżu. A gdy mnie w niej martwą znajdą, każdy przekonany będzie, że to ty po pijanemu mnie w nią wtrąciłeś. Wówczas albo będziesz musiał uciekać, tracąc wszystko, co posiadasz, i żyć na wygnaniu, albo też, jako morderca, dasz gardło.
Tofano jednakoż i tą groźbą od głupiego zamiaru odwieść się nie dał.
Wówczas Ghita wykrzyknęła:
— Dobrze tedy! Tak dłużej żyć niepodobna! Niech ci Bóg przebaczy! Każ zabrać mój kołowrotek, który tutaj zostawiam.
Rzekłszy te słowa, pobiegła do studni. Ciemność była tak wielka, że o kilka kroków przed sobą nic spostrzec nie można było. Ghita chwyciła wielki kamień, leżący obok cembrowiny, i krzyknąwszy raz jeszcze: „Niech ci Bóg przebaczy!“ rzuciła głaz z całej siły w wodę. Na ten odgłos i plusk Tofano, przekonany, że żona naprawdę do studni wskoczyła, porwał co żywo za kubeł i powróz i popędził ku studni w celu ratowania Ghity. Pani Ghita, która przy drzwiach się zaczaiła, ujrzawszy męża, biegnącego ku studni, wpadła do domu, zaryglowała drzwi i, stanąwszy w oknie, zawołała:
— Po wodę chodzi się w dzień, a nie w nocy!
Na te słowa Tofano pojął, że żona drwi z niego. Wpadłszy w wściekłość, począł się gwałtownie do drzwi dobijać. Wówczas Ghita, podnosząc głos, czego dotychczas starannie unikała, zawołała piskliwym i donośnym tonem:
— Na mękę pańską, obrzydliwy pijaku, nie wpuszczę cię dzisiaj do domu. Nie będę już dłużej twoich haniebnych nałogów znosiła. Dzisiaj wreszcie każdy dowiedzieć się musi, jakiego to łotra mam za męża, i o której godzinie on do domu powraca.
Tofano, pełen wściekłości, odpowiedział na tę przemowę gradem obelg. Żona odpłaciła mu hojnie z swojej strony. Wrzask się podniósł niepomierny.
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/469
Ta strona została przepisana.