— Madonno — odpowiedział Anichino — z daleko ważniejszej przyczyny westchnąłem.
— Jeśli masz ufność do mnie — rzekła dama — wyznaj mi tę przyczynę.
Anichino na to wezwanie ze strony tej, którą tak kochał, nie mógł pohamować jeszcze głębszego westchnienia.
Wówczas pani Beatrycze poczęła nalegać na niego silniej, aby jej odkrył przyczynę tych westchnień.
— Madonno — odrzekł Anichino — jeśli wam powiem całą prawdę, w srogi gniew wpaść możecie, a także i innym tajemnicę moją zdradzić.
— Obiecuję, że się gniewać nie będę i że nikomu słów twoich nie powtórzę!
— Skoro tak — zawołał Anichino — wszystko wam opowiem!
Wyrzekłszy te słowa, ze łzami opowiadać jej zaczął, kim jest, jakim sposobem dowiedział się o niej i dlaczego dworzaninem męża jej został. Poczem jął błagać ją kornie, aby miała miłosierdzie dla niego, i aby wielką jego miłość nagrodzić zechciała. Jeżeli zaś nie chce uczynić tego, to niechaj przynajmniej pozwoli mu pozostać przy sobie i kochać ją w milczeniu.
O wspaniała i szlachetna krwi bolońska, jakiejże pochwały jesteś godna! Nigdy nie byłaś nieczuła na łzy i westchnienia. Po wszystkie czasy miękką byłaś na błagania i poddawałaś się chętnie uniesieniom miłości. Gdyby język mój godnie wysławić cię zdołał, nigdybym nie zamilkł w pochwałach dla ciebie!
Przez cały czas mowy Anichina dama wpatrywała się weń. Pełna ufności w prawdę słów jego, zapłonęła naraz tak gwałtowną ku niemu miłością, że sama wzdychać poczęła i wreszcie zawołała:
— Bądź dobrej myśli, mój najdroższy Anichino! Podarki, obietnice i starania wielu panów i rycerzy, którzy zalecali się do mnie, nie mogły wymóc mojej wzajemności, ty natomiast swojemi słowy podbiłeś całkiem serce moje, tak, iż teraz należę bardziej do ciebie, niż do siebie samej. Uznaję, żeś godzien jest mojej miłości, ofiaruję ci ją i obiecuję, że cię owocami jej obdarzyć nie omieszkam, nim jeszcze dzisiejsza noc upłynie. Staraj się przyjść o północy do mojej sypialni. Wiesz, po której stronie łoża leżę, zbliż się więc do mnie; jeślibym spała zbudź mnie, a możesz być pewien, że ci wynagrodzę długi czas tęsknoty i pragnienia. Abyś zasię temu uwierzył, weź ten pocałunek na zada-
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/485
Ta strona została przepisana.