naraz — zapewne dzięki ich nieostrożności — Arriguccio, czy to spostrzegłszy coś, czy też domyślając się czegoś, stał się najzazdrośniejszym mężem na świecie. Wyrzekł się podróży, zaniedbał swoje sprawy i niczem prawie innem się nie zajmował, jeno pilnowaniem żony swojej. Nigdy nie zasnął pierwej, póki wszystkich drzwi nie obejrzał i Sismondy, w śnie pogrążonej, w łożu nie obaczył. Martwiło to wielce damę, nie mogącą teraz żadnym sposobem ze swoim Robertem się widywać. Długo myślała, jak temu zaradzić, napierana przytem żywo przez kochanka, aż wreszcie wpadła na następujący pomysł. Zauważyła, że mąż późno zasypia, ale że, zasnąwszy, śpi potem, jak kamień. Postanowiła tedy skorzystać z tej okoliczności: zaczekać aż go głęboki sen zmorzy, a wtedy otworzyć bramę i przepędzić z Robertem kilka szczęśliwych chwil. Chodziło tylko o to, jak dowiedzieć się o jego przybyciu przed dom, albo ostrzedz go w razie, gdyby mąż jesczcze nie spał, bez obudzenia jakiegokolwiek podejrzenia.
Ponieważ okno jej sypialnej komnaty wychodziło na ulicę, umówiła się tedy z Robertem, że co noc przywiązywać sobie będzie do wielkiego palca u nogi grubą nić, której drugi koniec spuści przez okno, tak aby dostawał do samej ziemi. Za ten koniec miał Roberto lekko pociągnąć, oznajmiając o swojem przybyciu; w razie gdyby męczyła męża bezsenność, dama z kolei za nić pociągnie, aby uprzedzić kochanka, że niema poco czekać.
Robertowi ten środek porozumienia wielce się podobał. Spróbował tego fortelu i od tej pory często swoją umiłowaną odwiedzał. Pewnego razu jednak zdarzyło się, że pani Sismonda, nie mogąc w gorącą noc letnią doczekać się aż mąż zaśnie, sama niespodzianie zasnęła z nitką, przyczepioną do wielkiego palca u nogi. Arriguccio zaczepił nogą o tę nitkę przypadkiem i, zaciekawiony, co to być może, pociągnął ją ku sobie. Wówczas spostrzegł, że koniec jej uwiązany jest u palca jego żony. Zwietrzył w tem natychmiast jakiś podstęp i pomyślał: „Wierę, nie będzie to bez kozery!“
Poczem, zbadawszy rzecz bliżej, spostrzegł, że nitka spuszczona jest przez okno na ulicę. Na ten widok, tknięty nagłą myślą, uciął nić przy samym palcu pani Sismondy, przywiązał ją do swojej nogi w ten sam sposób i począł czekać, co będzie dalej. Po upływie kilku chwil Roberto stanął pod oknem i pociągnął za nitkę, wedle obyczaju. Arriguccio uczuł to pociągnięcie. Nitka przytwierdzona była słabo, Roberto zasię, który silnie ją szarpnął, ujrzał nagle drugi jej koniec w swoich rękach. Kochanek wziął to za znak, że ma czekać. Arriguccio zaś, ujrzawszy, jak nić znika, pojął, że tam na dole ktoś czekać musi — uzbroił się więc naprędce i pośpieszył przekonać się, kim jest ów gość nocny,
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/490
Ta strona została przepisana.