na którym siedział sokół Nikostrata, zdjęła go, jakby chcąc się z nim pobawić, a potem na oczach wszystkich rzuciła nim o ścianę tak silnie, że upadł martwy na ziemię.
Na ten widok Nikostrato wykrzyknął:
— Dla Boga, coś uczyniła?
Lidja, nic nie odpowiedziawszy, zwróciła się do przytomnych panów i rzekła:
— Zemściłabym się na królu, gdyby mnie skrzywdził, dlaczegóżbym tedy nie miała się pomścić z tego samego powodu na sokole? Wiedzcie, że ten ptak pozbawiał mnie oddawna towarzystwa mego męża. Gdy tylko świt się uczynił, Nikostrato zrywał się z pościeli, brał sokoła, siadał na koń i pędził przed się, poto jedynie, aby napatrzeć się do syta lotowi swego ptaka, ja zasię przez ten czas siedziałam samotna i smutna na łożu lub w pustej komnacie. Dlatego też dawno przyrzekłam sobie, że uczynię to, co uczyniłam przed chwilą. Jeśli dotychczas hamowałam się, to jedynie dlatego, aby tej pomsty dokonać w przytomności takich, jak wy rycerzy, którzy, jak mniemam, całkowitą słuszność mi przyznacie.
Przytomni, do których pani Lidja z podobnemi słowy się obróciła, w przekonaniu, że istotnie miłość do Nikostrata do takiego kroku ją pobudziła, roześmieli się serdecznie i rzekli do wielce gniewliwego Nikostrata:
— Powinieneś się cieszyć, że żona twoja za tak wielkie przykrości tylko na sokole twoim zemstę wywarła.
Nikostrato nic na to nie odparł. Aliści, gdy pani Lidja komnatę opuściła, wszyscy tak wesoło z tego zdarzenia dworować jęli, że wreszcie i jego gniew miejsca wesołości ustąpił. Pyrrhus zasię, który był temu wszystkiemu przytomny, rzekł sam do siebie:
— Zaiste, pięknie z pierwszej obietnicy się wywiązała — dałby Bóg, aby dalej równie dobrze poszło.
Po upływie kilku dni zdarzyło się, że Nikostrato, bawiąc u swojej żony i żartując z nią, pociągnął ją lekko za włosy. Pani Lidja skorzystała wlot z tej sposobności, a chcąc drugiemu żądaniu Pyrrhusa zadosyć uczynić, wśród śmiechów i żartów, schwyciła za brodę Nikostrata i pociągnęła za nią tak mocno, że garść włosów w ręku jej pozostała.
Nikostrato porwał się gniewny, aliści Lidja rzekła pieszczenie:
— Chciałeś mi widać gniewliwy wyraz oblicza pokazać. I zacóż to? Za
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/501
Ta strona została przepisana.