Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/503

Ta strona została przepisana.

zbędziesz, wszystkie sąsiednie psuć ci się zaczną. Radzę ci więc, każ go wyrwać, póki czas jeszcze.
— Słusznie mówisz — odparł Nikostrato, — poszlij tedy zaraz po dentystę, aby mi go wyciągnął.
— Niech mnie Bóg broni — żywo zawołała żona — abym tu miała dentystę sprowadzać. Ci ludzie okrutni są wielce; serce mi mdleje na samą myśl, że mogłabym ujrzeć cię w rękach jednego z nich. Wolę już sama zabrać się do wyjęcia go, co zresztą nie wydaje mi się rzeczą trudną, bowiem ząb ten w dobrem miejscu się znajduje. Krom tego, jeśli cię już zbyt boleć będzie, ząb w spokoju ostawię, czegoby dentysta nigdy nie uczynił.
To rzekłszy, kazała przynieść sobie potrzebne narzędzia, wyprawiła wszystkich, oprócz Luski, z komnaty, zamknęła drzwi na klucz i, wezwawszy Nikostrata, ażeby się na stole położył, przystąpiła do zabiegu. Luska krzepko swego pana trzymała. Lidja w jednej chwili pochwyciła lewarkiem ząb Nikostrata i pociągnęła zań tak mocno, iż mimo wrzasku męża i szarpania się, z korzeniem ząb mu wyrwała. Nim jęczący i napół martwy Nikostrato przyszedł do siebie, Lidja zamieniła zdrowy ząb na inny, całkiem popsuty, który umyślnie w tym celu przygotowała, a gdy nieszczęsny mąż oczy otworzył, rzekła, podając mu ów kawałek spróchniałej kości:
— Popatrz, coś tak długo w ustach nosił?
Wzdrygnął się Nikostrato na widok zęba, który mu żona pokazała i pomyślawszy, że się takiej obrzydliwości pozbył, mimo mocnego bólu, którego wciąż jeszcze doznawał, radosny prawie wyszedł z komnaty. Pani Lidja zasię posłała ząb męża Pyrrhusowi. Pyrrhus, uwierzywszy w miłość Lidji, gotów był wszystkie jej życzenia wypełnić. Aliści pani Lidja, mimo że każda chwila, dzieląca ją od szczęścia, wiekiem jej się zdawała, odparła, że chce dotrzymać w całości tego, co przyrzekła. Minęło kilka dni. Pewnego razu pani Lidja, gdy Nikostrato, w towarzystwie Pyrrhusa, po południu ją odwiedził, oświadczyła, że czuje się bardzo słabą i poprosiła ich, aby jej pomogli zejść do ogrodu i świeżem powietrzem odetchnąć. Nikostrato i Pyrrhus, posłuszni temu wezwaniu, wzięli ją pod ręce, powoli zaprowadzili do ogrodu i posadzili na świeżej murawie u stóp pięknej gruszy. Odetchnąwszy chwilę, pani Lidja, która już wprzódy porozumiała się szczegółowo z Pyrrhusem, odezwała się do niego:
— Pyrrhusie, czuję niezmierną chęć na te piękne gruszki, wiszące nad moją głową. Wejdźże na drzewo i strząśnij ich kilka.