chybi znajdziemy go, bowiem jego cechy znam wybornie; gdy go już raz będziemy mieli — czegóż nam więcej będzie potrzeba? Włożymy go do mieszka, podejdziemy do jednego z owych stołów wekslarskich, które się uginają pod ciężarem dukatów i innej monety, i każdy z nas nabierze tyle srebra i złota, ile tylko zechce. Niebezpieczeństwa nie będzie przytem żadnego, bo nikt nas zobaczyć nie zdoła. Takim sposobem w krótkim czasie zbogacimy się i nie będziemy musieli już po całych dniach walać się farbą i jak pająki po rusztowaniach łazić.
Bruno i Buffalmacco, słysząc te niedorzeczne słowa, o mało mu w sam nos śmiechem nie parsknęli, pomiarkowali się jednak, udali wielce zadziwionych i jęli głośno jego zamysł wychwalać. Następnie Buffalmacco spytał go, jak się ów kamyk nazywa?
Calandrino silił się przypomnieć sobie, aliści po próżnicy, wreszcie zawołał:
— Eh! co nas tam jego nazwa obchodzić może, dosyć na tem, że cechy jego i siłę znamy. Radzę zaraz w drogę wyruszać i szukać go.
— Dobrze, ale powiedz mi najpierw, jak on wygląda — rzekł Bruno.
— Kształt miewa rozmaity — odparł Calandrino — aliści prawie zawsze jest czarny. Mojem zdaniem tedy winniśmy zbierać wszystkie kamienie czarne, jakie nam w ręce wpadną, póki na właściwy nie natrafimy. Nie traćmy czasu, powiadam, nie traćmy czasu!
— Jeszcze chwileczkę — rzekł Bruno i, zwracając się do Buffalmacca, dodał. — Zamysł Calandrina ze wszechmiar na pochwałę zasługuje, aliści obecna pora nie wydaje mi się stosowną do urzeczywistnienia go, słońce bowiem stoi wysoko, nad samą doliną Mugnone. Wszystkie kamienie, spieczone skwarem, czarnemi wydawać się będą. Krom tego dzisiaj jest dzień powszedni, dużo więc ludzi zastaniemy w dolinie. Obaczywszy nas, łatwo odgadną, czego szukamy i naśladować nas będą gotowi. Cudowny kamień zamiast w nasze w ich ręce wpaść gotów i wówczas cała rzecz będzie stracona. Wszystko to zważywszy, mniemam, waszego zdania nie przesądzając, że winniśmy wybrać godzinę poranną, w której daleko lepiej czarne kamienie od białych odróżnić można. Udamy się przytem na miejsce w dzień świąteczny, kiedy w dolinie pusto bywa.
Buffalmacco przyznał słuszność rozumowaniu Bruna. Calandrino, chcąc-niechcąc, uczynił to samo. Umówili się tedy, że w najbliższą niedzielę rano wybiorą się wszyscy trzej pospołu, aby szukać cudownego kamienia; Calandrino
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/530
Ta strona została przepisana.