gułki z tak zwanego psiego imbiru przyrządzić i nadziać je świeżym aloesem; wszystkie jednako cukrową powłoką obciągnięte zostały. Aby jednak się nie pomylić, naznaczył Bruno owe dwie odmienne pigułki w ten sposób, iż w każdej chwili z łatwością od innych mógł je odróżnić. Wreszcie kupił butelkę dobrego wina Vernaccia i, tak opatrzony, powrócił na wieś. Spotkawszy Calandrina, rzekł do niego:
— Staraj się jutro zaprosić na poczęstunek tych wszystkich, co do których choćby najmniejsze podejrzenie żywisz. Mniemam, że ci się to uda, bowiem jutro dzień świąteczny przypada, nikt się więc od przyjścia nie będzie wymawiać. Co do mnie, zajmę się tej nocy wraz z Buffalmacciem zaczarowaniem pigułek, a jutro przyjdę po ciebie i rozdzielę je między zgromadzonych. Będę przytem czynił i mówił, co za potrzebne uznam.
Calandrino uczynił, co mu polecono. Nazajutrz zebrało się liczne towarzystwo, złożone z młodych Florentczyków, bawiących w okolicy, a takoż z miejscowych mieszkańców. Gdy się już wszyscy pod jesionem przy kościele zgromadzili, pojawił się Bruno i Buffalmacco z pudłem, pełnem pigułek, i butlą wina. Przytomni otoczyli ich kołem; wówczas Bruno rzekł w te słowa:
— Muszę wam zgóry oznajmić przyczynę, dla której was tu zaprosiliśmy, obyście w razie, gdy was jaka niemiła rzecz spotka, do mnie urazy nie żywili. Wiedzcie tedy, że przytomnemu tutaj Calandrino zginęła wczoraj w nocy piękna świnia. Dotychczas nie mógł odkryć, kto mu ją ukradł. Ponieważ jednak sprawcą kradzieży nie może być ktoś inny, tylko jeden z sąsiadów, przeto sprosił was tu dzisiaj wszystkich, aby winowajcę odnaleźć. Calandrino chce wpaść na trop złodzieja przy pomocy wina i tych pigułek, które mają tę osobliwą cnotę, iż winowajca, wziąwszy jedną z nich w usta, przełknąć jej nie może, ale zmuszony jest wypluć ją z powrotem, gdy tymczasem niewinny z łatwością, a nawet ze smakiem swoją spożyje. Zanim jednak przystąpimy do rzeczy, mniemam, że lepiejby było, aby sprawca, nie czekając, aż w przytomności tak wielu osób sromem okryty zostanie, sam do winy się przyznał. Taka jest moja rada!...
Wszyscy oburzyli się na te słowa i oświadczyli, że poddadzą się chętnie próbie z pigułkami, byleby tylko przystąpiono do niej bez zwłoki. Na to oświadczenie Bruno rzędem wszystkich uszykował, Calandrina w środku postawił, i jął, od brzegu zacząwszy, pigułki rozdzielać. Stanąwszy przed Caladrinem, wręczył mu pigułkę, aloesem nadzianą. Calandrino wpakował ją chciwie do ust i żuć począł, gdy jednak do aloesu się dobrał, uczuł gorycz tak niezmierną, że, rad
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/549
Ta strona została przepisana.