Helena. Owdowiawszy, nie chciała myśleć o powtórnem zamążpójściu, miłowała bowiem dzielnego i urodziwego młodzieńca, z którym, za pośrednictwem zaufanej służki, znajomość zawarła. Wolna od wszelkiej troski, przyjmowała go w swoim domu, spędzając nader wesoło czas w jego towarzystwie.
Zdarzyło się podówczas, że powrócił do Florencji pewien młodzieniec szlacheckiego rodu, nazwiskiem Rinieri. W Paryżu długie dnie nad księgami trawił, starając się zgłębić istotę i przyczynę wszechrzeczy, jak to wyższemu umysłowi przystało. Powrócił do Florencji nie poto, aby kupczyć nabytą wiedzą, jak to wielu innych robi, i począł żyć spokojnie, ciesząc się powszechnem zachowaniem, tak dla głębokiej umiejętności swojej, jak i dla pochodzenia swego.
Często się zdarza, że najmądrzejsi najłacniej w pęta miłości wpadają. Tak się też z Rinierim stało.
Mianowicie, gdy pewnego dnia przybył na zabawę ludową, wzrok jego padł na Helenę, która, obyczajem wdów naszych, w czarne szaty ubrana była. Wydała mu się piękną i wdzięczną nad wyraz. „O jakże szczęśliwym — pomyślał sobie — nazwaćby należało tego, komuby niebo udzieliło łaski trzymania jej całkiem nagiej w objęciach swoich“.
Spojrzawszy na nią bacznie raz i drugi i pomyślawszy, iż to, co jest wielkie i cenne, bez trudu pozyskać się nie da, postanowił wszelkiego starania i usilności dla podobania się jej użyć, mniemał bowiem, że, przypadłszy jej do serca, z czasem także miłość jej pozyska i wdziękami jej cieszyć się pocznie. Młoda wdowa, nie mająca bynajmniej zwyczaju spuszczania wdół oczu, rzucała tu i owdzie wyzywające spojrzenia i miarkowała dobrze tych, którzy się jej z zachwytem przyglądali. Zauważywszy Rinieri, pomyślała ze śmiechem: „Chwała Bogu, nie po próżnicy dzisiaj tutaj przyszłam. Jeśli się nie mylę, oto znów jeden dudek na lep złapany!“ Poczem jęła ukradkowe spojrzenia na Rinieri rzucać i tak się zachowywać, jak gdyby mu chciała dać do poznania, że i on obojętny jej nie jest. Postępując tak, wiedziała, że im więcej serc do niej lgnąć pocznie, tem większą cenę piękność jej zyska w oczach tego, komu swoją miłość oddała.
Tymczasem młody uczony odrzucił precz od siebie wszystkie filozoficzne dociekania i całą duszą ku wdowie się obrócił. Mniemając, że się jej podoba, pod różnemi pozorami często koło jej domu przechadzać się począł. Dama, której to dla wiadomych już przyczyn wielce pochlebiało, udawała, że z przyjemnością go widuje; Rinieri, jeszcze silniej zachęcony, począł szukać środka porozumienia się z nią i wyrażenia jej uczuć swoich. Dlatego też zapoznał się
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/554
Ta strona została przepisana.