dla tego, komu grożą, zmilczał, zaniknął w głębi piersi wszystko, co się z niej gwałtem wydobyć chciało, i odrzekł łagodnym głosem:
— W samej rzeczy, spędziłem dzisiaj najgorszą noc w życiu mojem, najgłębiej jednak przekonany jestem, że pani twoja nic nie zawiniła. Mniemam nawet, że uczyniła wszystko, co tylko uczynić mogła; zbiegła przecie nawet na dół, aby się usprawiedliwić i pocieszyć mnie; zresztą, jak powiadasz, to, co się dzisiaj nie dokonało, kiedyindziej dokonać się może, poleć mnie więc jej względom i zostań z Bogiem.
Rzekłszy te słowa, Rinieri, przemarznięty do kości, powlókł się do domu. Wszedł do komnaty, rzucił się na łoże i zasnął, aliści, zbudziwszy się, poczuł, że jego ręce i nogi są paraliżem tknięte. Posłał tedy co żywo po doktora, opowiedział mu, że o mały włos nie zmarzł i o ratunek poprosił. Doktorzy nie litowali starań i wysiłków, aby go do zdrowia przywrócić i skurczone jego żyły na nowo rozciągnąć; gdyby jednak nie młodość i nie nastanie ciepłej pory, zapewne nigdyby nie ozdrowiał. Wstawszy z łoża boleści, ukrył swoją nienawiść głęboko i począł udawać, że po dawnemu jest w pięknej wdowie rozmiłowany.
Po pewnym czasie los uśmiechnął się młodemu uczonemu, nasuwając mu do zemsty sposobność. Młodzieniec, który wdowę miłował, nie bacząc na jej afekt ku niemu, zakochał się w innej białogłowie, przestał zważać na dawną kochankę swoją i coraz bardziej ją zaniedbywał. Piękna wdowa usychała we łzach i smutku. Wówczas służka jej, pełna najgłębszego współczuca dla swojej pani, nie wiedząc, jakby jej troskę rozegnać, wpadła na niedorzeczną myśl, że miłość niewiernego czarodziejskiemi środkami powrócićby można było i że uczony nasz w podobnych sprawach zawołanym mistrzem być musi. Z zamysłem swym zwierzyła się damie, która również zbytnią mądrością nie celowała. W każdym razie nie miała na tyle rozsądku, aby rozważyć, że gdyby Rinieri znał się na czarnoksięstwie, byłby go niezawodnie na swoją korzyść użył. Dlatego też z radością przyjęła radę służki i poleciła jej udać się natychmiast do naszego filozofa z zapytaniem, zali zechce jej dopomóc, a takoż przyobiecać mu sowitą nagrodę w razie, jeśli przychylnej odpowiedzi udzieli.
Służka zręcznie z poselstwa się wywiązała. Rinieri, wysłuchawszy jej, uczuł wielką radość i rzekł sam do siebie:
— Bogu Najwyższemu chwała! Przyszedł wreszcie czas, gdy będę mógł sprawiedliwie ukarać tę niegodziwą kobietę, która mi ciężką obrazą za miłość zapłaciła.
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/559
Ta strona została przepisana.