stały, ubrać się i do domu powrócić. Wierę, nie upłynie od tej chwili nawet połowa następnej nocy, a już kochanek wasz powróci z płaczem, błagając o łaskę i litość. Wiedzcie przytem, że odtąd żadna kobieta na świecie od was go oderwać nie zdoła.
Dama, wysłuchawszy tej tajemniczej i tak wiele obiecującej przemowy, uwierzyła niezachwianie w słowa uczonego.
Zdało się jej, że kochanka swego już w objęciach trzyma. Dlatego też z radością zawołała:
— Bądź pewien, że wypełnię wszystko, co mi rozkażesz. Posiadam niewielką majętność w dolinie Arno, położoną prawie nad samym brzegiem rzeki. Ponieważ teraz mamy lipiec, z prawdziwą przyjemnością kąpieli zażyję. Przypominam sobie także, że niedaleko od brzegu wznosi się mała wieżyczka, opuszczona całkiem. Czasem tylko wchodzą na nią pasterze, aby rozejrzeć się po samotnej okolicy za zbłąkanemi ze swej trzody bydlętami.
Uczony nasz, który znał oddawna posiadłość damy, udał, że go niezmiernie cieszą te wszystkie szczęśliwe okoliczności.
— Madonno — rzekł — nigdy nie byłem w okolicy, którąście wymienili, nie znam tedy ani posiadłości waszej ani owej wieży. Jeśli jednak rzecz się ma w istocie tak jak mówicie, lepszego miejsca szukać nam nie trza. Gdy czas stosowny przyjdzie, przyślę wam ów posążek wraz z formułą zaklęcia. Nim jednak odejdę, pozwólcie, aby wam raz jeszcze daną obietnicę przypomniał. Pozyskawszy cel pragnień swoich i przekonawszy się, że wam prawdziwą przysługę oddałem, wspomnijcie o mnie i o przyrzeczonej mi nagrodzie. Dama potwierdziła swoje przyrzeczenie, poczem pożegnała go i odeszła.
Uczony po powrocie do domu zajął się natychmiast ulaniem czarodziejskiego posążku, który pokrył dziwacznemi znakami. W umówionym dniu odesłał figurkę wraz z zaklęciem wdowie, prosząc, aby następnej nocy do dzieła przystąpiła. Poczem wraz ze służącym swoim udał się do domu jednego z swoich przyjaciół. Dom ten znajdował się w pobliżu wieżyczki. Prawie jednocześnie wyruszyła w drogę do swej posiadłości nasza wdowa w towarzystwie służki. Gdy noc nastała, Helena udała, że ją sen morzy i służkę swoją oddaliła, poczem wykradła się z domu i podążyła na brzeg rzeki Arno, kierując się ku wieżyczce. Przybywszy na miejsce, rozejrzała się dobrze na wszystkie strony, chcąc się upewnić, czy jej nikt nie widzi. Rinieri po zapadnięciu nocy znalazł się również na brzegu Arno. Ukrywszy się wśród krzewów, w pobliżu wieży rosnących, widział wszystko, co wdowa czyniła. Helena przeszła tuż obok
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/561
Ta strona została przepisana.