jący się właśnie z Zeppą w domu jednego z przyjaciół, a pamiętny, że dama czeka na niego, rzekł w te słowa:
— Darujcie, że was opuszczę; zaproszony dziś jestem na obiad do jednego z przyjaciół, który na mnie będzie oczekiwał.
— Do obiadowej pory jeszcze daleko — odparł Zeppa.
— Nic to nie szkodzi — rzekł Spinelloccio. — Muszę z nim pomówić o różnych sprawach, dlatego też wcześniej przybyć wolę.
To rzekłszy, pożegnał się, wyszedł i udał się wprost do domu Zeppy, którego żona, jak zwykle, serdecznie go przyjęła. Oboje w sypialnej komnacie się znajdowali, gdy naraz dały się słyszeć kroki Zeppy w dalszych komnatach. Na ten odgłos, piękna dama, udając wielce zatrwożoną, wezwała Spinelloccia, aby ukrył się w skrzyni, którą mąż jej wskazał, poczem zamknęła go w niej starannie i wyszła. Zeppa spotkał ją na progu i spytał się jej donośnym głosem:
— Żono, wszak to już czas na obiad.
— Tak jest, w samej rzeczy — odrzekła.
— Spinelloccio — ciągnął Zeppa dalej — zaproszony został dzisiaj do jednego z przyjaciół, żona jego tedy musiałaby sama obiadować. Dobrze będzie zatem, jeśli pójdziesz do niej i poprosisz ją, aby do nas na obiad przyszła.
Żona, drżąca ze strachu o swój los i dlatego też ślepo posłuszna, uczyniła, co jej rozkazano i udała się do małżonki Spinelloccia, która na gorące jej prośby i zapewnienia, że Spinelloccio gdzieindziej dziś obiadować będzie, dała się do odwiedzin nakłonić. Zeppa przyjął ją wielce dwornie, schwycił ją za rękę i dawszy skinieniem znać żonie swojej, aby się do kuchni oddaliła, powiódł damę do sypialnej komnaty. Wszedłszy tam, drzwi od wewnątrz zaparł. Na ten widok żona Spinelloccia zawołała:
— Biada mi! Co to ma znaczyć, Zeppo? Po to tedy tu mnie zwabiłeś? Takaż ma być owa miłość i przyjaźń, którą mężowi memu okazujesz?
Zeppa, trzymając ją silnie w ramionach, zbliżył się do skrzyni, w której siedział Spinelloccio, i rzekł w te słowa:
— Zanim dalsze wyrzuty czynić mi poczniesz, wysłuchaj, co ci powiem. Miłowałem Spinelloccia i jeszcze jak brata go miłuję, wczoraj jednak odkryłem, że ufność, jaką go obdarzałem, tylko taki skutek miała, że począł mnie przy żonie mojej zastępować.
Właśnie dla tej przyczyny, że go miłuję, nie chcę bynajmniej mścić się na nim, jeno mu równą miarą odpłacić. Posiadł moją żonę, tedy i ja postano-
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/575
Ta strona została przepisana.