pragnął, tak ich bowiem umiałem dowcipem i wymową swą olśnić. Więcej powiem! Nie mogłem wyrzec jedynego słowa, aby ich do gwałtownego śmiechu nie pobudzić. Gdym odjeżdżał, zalewali się wszyscy gorzkiemi łzami i żądali, abym pozostał. Gotowi byli mi nawet powierzyć wykład medycyny dla wszystkich studentów, aliści ja nie chciałem tego, śpieszyłem się bowiem do majętności mej tutaj, która jeszcze do pradziadów moich należała.
— No i cóż?... jakże ci się wydaje? — rzekł Bruno do Buffalmacca. — Nie chciałeś wierzyć, gdym ci o doktorze opowiadał. Na mą duszę, niema w całem mieście doktora, któryby się tak dobrze znał na oślej urynie, jak nasz medyk. Bądź pewien, że aż do bram Paryża drugiego takiego mędrca nie znajdziesz. Spróbuj mu się teraz oprzeć i postaraj się do jego prośby nie przychylić.
— Bruno — odrzekł na to doktór — szczerą prawdę mówi. Nie poznali się tutaj na mnie, bowiem naród wasz jest nadto gruby. Gdybyście ujrzeli mnie między doktorami, przekonalibyście się lepiej, kto jestem.
— Zaiste, mistrzu — odparł Buffalmacco — wiecie jeszcze więcej, niż sądziłem. Dlatego też odzywam się do was tak, jak do dostojnego męża odzywać się należy i oświadczam, że wszelkiego starania dołożę, aby was wkrótce przyjęto do towarzystwa naszego.
Po tej rozmowie i otrzymanem od Buffalmacca przyrzeczeniu doktór począł jeszcze częściej dwóch malarzy ugaszczać. Wbijali mu oni do głowy najdziksze bzdury, obiecując, że sprowadzą dlań grabinę Latrynję, najpiękniejszą istotę w całem tylnem państwie rodu ludzkiego.
Zaciekawiony doktór zapytał, kto zacz jest owa grabini?
Ach, moja ty tykwo nasienna — zawołał Buffalmacco — jest to wielce godna pani i zaiste mało się znajduje na całym świecie takich domów, nad któremiby ona jurysdykcji nie miała, nie mówiąc już o tem, że nawet sami ojcowie Minoryci hołdy jej składają i na cześć jej kadzą z moździerzy. Ma także i tę własność, że gdy koło jakiegoś miejsca przechodzi, poczuć się dobrze daje. Niedawno właśnie w nocy przeszła koło moich drzwi, udając się do rzeki Arno dla obmycia nóg i odetchnięcia świeżem powietrzem. Najbardziej lubi w odosobnionych miejscach przebywać, ale właściwem miejscem jej zamieszkania jest Latryna. Milicja jej kręci się wszędzie; poznacie ją po miotle i sznurze z ołowianą gałką, herbie tej pani. Wasalów jej także na świecie pełno; dość wymienić pana Padkasańskiego, Don Kupkę, panią Kloakę, nie mówiąc już o wielu innych, których znać ani chybi musicie. W objęcia tej dostojnej damy zaprowa-
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/587
Ta strona została przepisana.