który został powitany z radością i z oznakami wielkiej czci. Po spożyciu wieczerzy przeszli do sypialnej komnaty. Tutaj Calabactto poczuł rozkoszną woń różnych pachnideł i obaczył wspaniałe łoże, zasłane cypryjskiemi tkaninami, a także bogate szaty na ścianach wiszące. Widząc te szczegóły, do tej myśli przyszedł, że ma do czynienia z bogatą i znamienitą damą.
Chociaż więc doszło już do uszu jego kilka niepochlebnych o niej posłuchów, przecie żadną miarą wiary dać im nie chciał. Gdyby nawet i był zdolny uwierzyć, że tego lub innego w pole wywiodła, co do siebie nie wątpił, że z nim tak nie postąpi. Spędził tedy tę noc przy niej, pełen radości, i mocniejszym jeszcze płomieniem rozgorzał. Gdy świt zabłysnął, dama opasała go na pożegnanie pięknym i wielce misternym pasem srebrzystym, przedziwną sakiewką na pieniądze opatrzonym, i rzekła:
— Mój najdroższy Salabactto, zachowaj wiecznie miłość do mnie i wiedz, że w każdej chwili jestem na twoje usługi i że wszystko, co tutaj widzisz i co w ogólności posiadam, jest do twego rozporządzenia.
Salabactto uściskał ją rozczulony, ucałował i, pożegnawszy się z nią, pospieszył tam, gdzie się kupcy zbierali.
Młodzieniec nieraz jeszcze z wdzięków damy korzystał, nie wydając na te miłosne igraszki ani złamanego szeląga i coraz gorętszym afektem dla niej się przejmując. Tymczasem udało mu się zbyć za pieniądze towar przywieziony i znacznie przy tem zarobić. Zalotnica wnet dowiedziała się o tem od trzecich osób i uznała, że teraz już czas szeroko rękę otworzyć. Pewnego tedy wieczora, gdy Salabactto przybył do niej na dłużej, zręczna białogłowa jęła wysilać całą przebiegłość swoją. Szczebiotała do niego, żartowała, okrywała go nieustannie pocałunkami i, nie puszczając go z objęć swoich, czyniła pozór tak zakochanej, iż przysięgłbyś, że z nadmiaru miłości skona w jego objęciach. Wśród tych pieszczot chciała go zmusić do przyjęcia w podarunku dwóch srebrnych puharów, aliści Salabactto nakłonić się do tego nie dał, zrachowawszy bowiem wartość podarunków, dotychczas otrzymanych, poznał, że przenoszą one sumę trzydziestu dukatów, gdy tymczasem ona od niego nawet drobnostki wartości grosza przyjąć dotychczas nigdy nie chciała. Gdy zalotnica dowodami miłości i szczodrobliwości naszego młodzieńca w uniesienie wprawiała, weszła jedna z jej służek, dobrze poprzednio wyuczona i pod pokrywką jakiejś sprawy, damę z komnaty wywołała. Za chwilę powróciła dama do kochanka, ale w jakże odmienionym stanie! Tonąc w gorzkich łzach i jęcząc, rzuciła się na łoże i najboleśniejsze skargi, jakie kiedykolwiek z kobie-
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/596
Ta strona została przepisana.