— Czyś chory tego nie wiem — odparł Buffalmacco — aliści oblicze twoje nic dobrego nie wróży. Wyglądasz mi na pół trupa.
Na te słowa Calandrino w całem ciele gorączkę poczuł. Nieborak jeszcze się opamiętać nie zdołał, gdy na raz w oddali ukazał się Bruno i dał znak, aby się zatrzymali. Bruno, zbliżywszy się, odskoczył od Calandrina i zawołał:
— Jak ty wyglądasz, Calandrino? Masz minę raczej trupa, niż żywego człowieka. Co ci się stało?
Calandrino, dzięki tym trzem powitaniom, najmocniej przeświadczony, że chorym być musi, począł się trząść całem ciałem i zapytał:
— Co mi zatem radzicie, przyjaciele?
— Ha — rzekł Bruno — wydaje mi się, że najlepiejbyś zrobił, wracając zaraz do domu. Kładź się do łoża i każ się dobrze przykryć, a potem, nie mieszkając, poślij wodę swoją do mistrza Simona, który, jak ci wiadomo, wszystkim nam bardzo sprzyja. On ci powie zaraz, jak masz złu zaradzić, my zasię będziemy ci towarzyszyli i pomożemy w czem będzie potrzeba.
Po drodze spotkali Nella, który się do nich przyłączył, i w tej to kompanji powrócił Calandrino do domu. Pełen dusznej niespokojności wszedł do swej sypialnej komnaty i zawołał na żonę:
— Chodź tu i przykryj mnie dobrze, gdyż czuję się bardzo chory.
Gdy go do łoża położono, posłał natychmiast wodę swoją przez małą dziewczynkę do mistrza Simona, który się właśnie w sklepie swoim „Pod melonem“ na Mercato Vecchio znajdował. Gdy dziewczyna odchodziła, Bruno odezwał się do swoich towarzyszy:
— Zostańcie tutaj przy nim, a ja skoczę do doktora, aby jego orzeczenia wysłuchać. Jeżeli zajdzie potrzeba, wnet go tutaj z sobą przyprowadzę.
— O tak, uczyń to dla mnie, zacny mój druhu — rzekł do niego Calandrino — idź i przynieś mi jaknajspieszniej wiadomość o stanie moim, czuję bowiem w całem ciele jakąś słabość, której nazwać nie umiem. Bruno wyszedł pospiesznie i, przybywszy do mistrza Simona jeszcze przed dziewczyną, niosącą wodę, uprzedził go o całym stanie rzeczy. Gdy dziewczyna stanęła na progu, doktór przyjrzał się wodzie uważnie i rzekł:
— Biegnij z powrotem i powiedz Calandrinowi, aby się jaknajcieplej trzymał. Ja wkrótce tam przybędę i poradzę mu coś na jego dolegliwość.
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/621
Ta strona została przepisana.