Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/637

Ta strona została uwierzytelniona.

Bruno i Buffalmacco, którzy w ukryciu swojem pospołu z Filippem i Nicolassą setnie z tego wszystkiego się naśmieli, zjawili się wreszcie, jakgdyby hałasem zwabieni. Uspokoiwszy panią Tessę, poradzili Calandrinowi, aby się coprędzej do Florencji wybierał i w tem miejscu więcej się nie pokazywał, bowiem Filippo, dowiedziawszy się o całem zajściu, djablą kurtę skroić mu może. Powrócił tedy biedny, niepocieszony i srodze na gębie podrapany Calandrino do Florencji i nigdy już w tych miejscach pokazywać się nie ważył. Nie na tem jednak jego utrapienia się skończyły. Mimo, iż wyrzekł się swych gorących afektów dla Nicolassy, przez długi czas, ni w dzień ni w nocy nie miał spokoju od gniewnej żony, która go nieustannemi wyrzutami prześladowała.