wszystkich szlachetnie urodzonych podróżnych, po tej drodze przechodzących. Natan miał liczną i wierną służbę, tak iż bez trudu mógł swój zamysł w czyn wprowazić. Po niejakim czasie z takim zapałem i usilnością do dzieła przystąpił, że nie tylko na Wschodzie, ale i na Zachodzie poczęły słuchy o nim chodzić. Z biegiem lat Natan zestarzał się, aliści rozpoczęte dzieło dalej prowadził. Mitrydat, żyjący w państwie, sąsiadującem z ojczyzną Natana, usłyszał o dobrodziejstwach, jakie starzec ludziom wyświadczał. Mitrydat, będąc panem równych bogactw, co Natan, począł zazdrościć starcowi jego sławy i dlatego też postanowił jeszcze większą szczodrobliwością go zaćmić. Mitrydat zbudował sobie dom na wzór domu Natana. Przyjmując i ugaszczając u siebie podróżnych, wkrótce wielki rozgłos zyskał. Pewnego dnia, gdy młody bogacz sam jeden w domu się znajdował, weszła do komnaty żebraczka, prosząc go o jałmużnę. Otrzymawszy pieniądze, odeszła z podziękowaniem. Po chwili staruszka powróciła, wchodząc przez inne drzwi, i znów datek otrzymała. Powtórzyło się to dwanaście razy. Gdy żebraczka przez trzynaste drzwi do komnaty weszła, Mitrydat rzekł do niej:
— Zbyt często przychodzisz, miła moja!
Usłyszawszy te słowa, staruszka rzekła:
— Niech będzie potysiąckroć wysławiona szczodrobliwość Natana. Do domu jego prowadzą trzydzieści trzy drzwi; przez każde wchodziłam do środka, o jałmużnę prosząc. Natan, czyniąc pozór, że mnie nie poznaje, nie odmówił mi pomocy i trzydzieści trzy razy dał mi jałmużnę. Tutaj weszłam tylko trzynaście razy i już mnie poznano, już mi wymówkę uczyniono!
Rzekłszy te słowa, starucha wyszła i nie powróciła już więcej. Mitrydat rozgniewał się srodze, wysłuchawszy opowieści żebraczki, bowiem do tej myśli przyszedł, że sława Natana jego sławę zaćmiewa.
— Kiedyż moja szczodrość zrówna się z szczodrością Natana — rzekł do siebie — chyba nigdy go już nie prześcignę, tak jak to dawniej myślałem. Nawet w rzeczach drobnych nie umiem postąpić tak wielkodusznie jak Natan. Widać już do końca swego życia będzie brał przedemną przodek. Chocia jest już starcem szedziwym, przecie wcale umierać nie chce, nie pozostaje mi zatem nic innego jak własnemi rękoma go zgładzić.
W zapędzie gniewu, Mitrydat, nikogo o radę nie pytając, wskoczył na konia i po trzech dniach podróży znalazł się już w pobliżu domu Natana. Wówczas rozkazał swym sługom, aby uczynili pozór, że go całkiem nie znają i aby, zatrzymawszy się w gospodzie Natana, czekali na dalsze jego polecenia. Był już
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/680
Ta strona została przepisana.