nad wyraz i że krewni Sofronji wdzięczni mu za to być powinni, że połączył ją z lepszym niż on sam człowiekiem.
Tytus, który był jeszcze nie wyjechał, wiedział o tych udrękach przyjaciela i wielce się niemi martwił. Znając jednak przyrodzenie Greków, iż dotąd grożą i wrzask podnoszą, póki nie znajdą kogoś, kto im godnie odpowie, a gdy to nastąpi pokornieją i nawet obleśni się stają, postanowił raz temu koniec położyć. Tytus był człekiem, w którym odwaga rzymska z ateńską się łączyła mądrością. Pewnego dnia zgromadził w świątyni krewniaków swoich i Sofronji, stanąwszy wśród nich w towarzystwie Gisippa, rzekł w te słowa:
— Wielu mędrców mniema, iż wszystko, co śmiertelni czynią, jest dziełem opatrzności i wyroku bogów. Jedni wnoszą stąd, że wszystko co się dzieje jest koniecznem, inni zasię sądzą, że odnosi się to rzeczy, które już się stały, nie zaś do tych, co nastąpić dopiero mają. Kto zada sobie trud wniknięcia w te różne mniemania, ten łatwie zrozumie, że ganić to, czego już odrobić nielza, jest to to samo, co chcieć być mądrzejszym od bogów, którzy przecież z wielką przezornością naszemi sprawami kierują. Tylko zuchwały głupiec ośmiela się wyroki bogów osądzać. Ci, co na podobną rzecz się ważą, wielkiej kary są godni. Do nich, wedle mego zdania, należycie wy wszyscy, oburzający się na to, że Sofronja moją żoną została, chociaż ją Gisippowi przeznaczyliście. Zważcie, iż tak od wieków postanowione być musiało, skoro tak się stało.
Przestańmy mówić jednakże o tajemnych wyrokach bogów; rzeczy te dla wielu ciemne i trudne do pojęcia się zdają. Przypuszczam tedy iż boogwie nie troszczą się bynajmniej o nasze sprawy i do pojęć czysto ziemskich się zwracam, chocia dzięki temu uczynić będę musiał dwie rzeczy, naturze mojej zgoła przeciwne, a mianowicie siebie pochwalić i innych zganić. Ponieważ jednak od prawdy oddalać się nie myślę, zacznę tedy w bardziej zrozumiały dla was sposób.
Bo gniewem bardziej niźli poczuciem słuszności wiedzeni, gwałt i hałas czyniąc, oczerniacie i potępiacie Gisippa, ponieważ wola jego oddała mi tę, którą wola wasza jemu przeznaczyła. Tymczasem mniemam, że powinniście wychwalać go za to gorąco, a to z następujących powodów: Naprzód, że obowiązek przyjaciela wypełnił, a po drugie, ponieważ, w ten sposób postąpiwszy, więcej niźli wy rozsądku okazał.
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/720
Ta strona została przepisana.