— Pretorze, los mój widać tego po mnie wymaga, abym ten spór rozwiązał. Sumienie zmusza mnie do wyznania mej zbrodni. Dowiedz się, iż żaden z tych dwóch ludzi nie jest winien tego, o co się oskarża. Jam to zabił dzisiaj rano człeka, którego zwłoki ci przyniesiono. Nim uciekłem z groty, ujrzałem w niej tego oto biedaka, pogrążonego w głębokim śnie. Tytus mego usprawiedliwienia nie potrzebuje. Wielka cześć, jaką u ludzi się cieszy, dowodzi aż nadto, że byłby niezdolny do podobnego czynu. Puść tedy tych obu wolno, a mnie ukarz, wedle całej surowości prawa.
Do cesarza Oktawjana dotarł słuch o tej całej sprawie. Wezwał wszystkich trzech przed siebie i spytał o przyczynę, dla której każdy z nich skazany być pragnął. Wyznali mu wszystko szczegółowie, a wówczas on uwolnić ich kazał, pierwszych dwóch z czcią wielką i pochwałą, trzeciego zasię przez wzgląd na tamtych.
Gdy ich uwolniono, Tytus pochwycił Gisippa za rękę i, zgromiwszy go wprzód za nieufność, dał folgę radości niewymownej, poczem powiódł go do domu swego, gdzie Sofronja, płacząc rzewnie, jak brata go przyjęła. Tytus, skrzepiwszy nieco jego siły i odziawszy go, stosownie do jego godności, podzielił się z nim skarbami i posiadłościami swemi, a potem dał mu za żonę siostrę swoją, młodą dzieweczkę Fulvię, i rzekł w te słowa:
— Gisippie, od ciebie teraz zależy, czy chcesz u mnie na zawsze pozostać, czy też do Grecji powrócić.
Gisippus, wspomniawszy z jednej strony na wygnanie swoje z Aten, a z drugiej, miłością dla Tytusa przejęty, postanowił w Rzymie na zawsze osiąść.
Żyli razem w jednym domu przez długie, długie lata pospołu z żonami swemi, coraz ściślejszemi węzłami przyjaźni się łącząc.
Świętą tedy rzeczą jest przyjaźń, godną nietylko czci osobliwej, ale i pochwał wieczystych — jako matka wspaniałomyślności, siostra wdzięczności i miłości bliźniego, a nieprzyjaciółka nienawiści i skąpstwa. Ona to gotowa jest zawsze uczynić dla drugich to, czego pragnie, aby i dla niej czyniono. Zato, że święte jej ogniwa tak rzadko teraz ludzi wiążą, winę ponosi nędzna chciwość współczesnych, którzy, własną tylko korzyść na oku mając, skazali słodkie związki przyjaźni na wygnanie na najdalszy ziemi kraniec. Jakaż miłość, jakie