chrześcijańskie podjęły wyprawę krzyżową w celu odebrania krainy świętej. Usłyszał o tem zawczasu Saladyn, podówczas sułtan Babilonu, wielce dzielny wojownik, i postanowił przygotowaniom wojennym panów chrześcijańskich własnemi oczyma się przyjrzeć, aby potem wrogom tem skuteczniej czoło stawić. Uporządkowawszy tedy wszystkie sprawy swoje w Egipcie, udał, iż wybiera się w pielgrzymkę i wyruszył w drogę w towarzystwie dwóch roztropnych doradców swoich i trzech sług, wszędzie w drodze za kupca się podając.
Gdy już w ten sposób wiele chrześcijańskich dzierżaw przemierzył i gdy, jadąc przez Lombardję, miał zamiar na drugą stronę gór się przeprawić, spotkał w drodze z Medjolanu do Pawji pewnego szlachcica, nazwiskiem Torello dʻIstria z Pawji. Szlachcic ów w otoczeniu sług swoich, z psami i sokołami dążył do pięknej willi swojej w pobliżu Tessino się znajdującej, aby tam lato przepędzić.
Pan Torello, spostrzegłszy Saladyna i jego orszak, poznał odrazu, że to jacyś dostojni ludzie być muszą i uczcić ich zapragnął. Gdy tedy Saladyn zapytał jednego z dworzan Torella, jak daleko jeszcze do Pawji i czy podobna zdążyć tam dość wcześnie, aby nocleg znaleźć, pan Torello odparł za sługę:
— Nie, panie! Przyjedziecie do Pawji zbyt późną nocą, aby jakieś wygodne pomieszczenie znaleźć.
— Poradźcie nam tedy łaskawie — odparł Saladyn — co uczynić mamy, całkiem bowiem obcy tutaj jesteśmy.
— Jaknajchętniej — rzekł pan Torello — rzecz się dobrze składa, bowiem przed chwilą właśnie zamierzałem posłać jednego z ludzi moich dla załatwienia pewnej sprawy pod Pawję. Będzie on waszym przewodnikiem i zawiedzie was do pewnego domu, gdzie znajdziecie wszystko, czego wam potrzeba.
Rzekłszy te słowa, zbliżył się do jednego ze sług swoich, stosowne polecenie mu wydał i z cudzoziemcami w drogę odprawił, sam zasię podążył co tchu do swojej willi, rozkazał przygotować wspaniałą wieczerzę i stoły w ogrodzie zastawić, poczem wyszedł przed bramę i począł na gości oczekiwać.
Tymczasem sługa pana Torello, chcąc zyskać trochę czasu, wiódł cudzoziemców okrężnemi drogami, aby wreszcie do willi pana Torello ich przyprowadzić. Pan Torello, ujrzawszy zbliżających się gości, postąpił ku nim i zawołał, śmiejąc się serdecznie:
— Witam was, panowie!
Saladyn, człek wielce przenikliwy, zrozumiał odrazu ,iż rycerz, obawia-
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/730
Ta strona została przepisana.